Julian Tuwim – barman czarnoksięskich eliksirów
Gdyby przyszło mi opisać życie Juliana Tuwima najlepiej jak potrafię, byłby to zapewne ciąg cytatów z biografii pióra Mariusza Urbanka. Trudno tu cokolwiek dodać, nie odwołując się do słów, anegdot, wydarzeń i faktów z życia księcia poetów zebranych w książce „Tuwim. Wylękniony bluźnierca”.
Urbanek zaciekawia od samego początku. Już sam tytuł intryguje i zachęca do lektury, choć biograf na wstępie wyjaśnia, że zaczerpnął go z „Grande Valse Brillante” – wiersza Juliana Tuwima, który 50 lat temu po raz pierwszy zaśpiewała Ewa Demarczyk, jedna z najwybitniejszych osobowości scenicznych.
Urbanek z pasją reportera przybliża czytelnikowi obraz poety, nie omijając wydarzeń trudnych czy niewygodnych dla bohatera jego książki. Czasem wgłębia się w jakiś szczegół (choćby to, że młody Julek powtarzał szóstą klasę czy to, że lekcje w gimnazjum odbywały się po rosyjsku, a dwie godziny polskiego w tygodniu nie były nawet obowiązkowe). Czasem zgrabnie wplata w tę opowieść kilka słów z ważnego listu, wspomnienie siostry czy któregoś z przyjaciół poety. Nie ma tu słów zbędnych, niepotrzebnych. To doskonale skrojona biografia, którą czyta się jak dobrą powieść.
Duchowi przywódcy Juliana Tuwima
Urbanek pisze o duchowych przywódcach Tuwima – Staffie i Leśmianie. Fascynacja poezją Staffa była tak silna, że listy od ukochanego poety do końca życia Julian Tuwim traktował jak najświętsze relikwie. Drukowanym debiutem Tuwima był wiersz Staffa „W jesiennym słońcu”, tłumaczony przez Tuwima na… esperanto.
Zresztą osobami, które najbardziej inspirowały poetę, były: Staff i Stefania, późniejsza żona Tuwima. „Do mega chronicznego „rozstaffienia” przyłączyło się niebawem „rozsteffienie” – na swój poetycki sposób wspominał autor „Kwiatów polskich”.
Julek szybko wybaczył Leśmianowi to, że u progu jego kariery literackiej ten (na szczęście niezbyt skutecznie) zniechęcał go do pisania. Okazało się bowiem, że surowa ocena dorobku poetyckiego Tuwima wynikała z faktu, że autor „Napoju cienistego” w ogóle nie przeczytał przesłanych mu wierszy. Urbanek odnotował jeszcze jeden ważny szczegół. Ze wspomnień Ireny Krzywickiej dowiadujemy się, że Boy, mimo całej sympatii do Tuwima, miał jednak do niego żal. O to, że popularny poeta nigdy nie przyznał, że niektóre jego wiersze, zwłaszcza te satyryczne, były inspirowane boyowskimi „Słówkami”.
Julian Tuwim – biolog słowa i genialny kolekcjoner
Sporo miejsca poświęcił biograf jego pasji bibliofilskiej (pisząc o Tuwimie, wspominałem już kiedyś, że poeta wspólnie z Janem Parandowskim planował wydanie magazynu poświęconego kolekcjonerstwu) i wszelkim lingwistycznym fascynacjom poety. To, co mnie zaintrygowało to jego stosunek do książki. „Rzadko zwracał uwagę na stan książki, urodę oprawy, wygląd na bibliotecznej półce. Liczyła się treść: wyjątkowa, absurdalna, szalona” – pisał Urbanek. Może stąd jego olbrzymia kolekcja „diabolików” licząca ponad 1000 tomów w różnych językach czy zbiór książek o szczurach, o którym wiedzieli antykwariusze z całej niemal Europy.
Nie brakuje też w biografii Juliana Tuwima informacji o jego twórczości kabaretowej, Skamandrze i Wiadomościach Literackich, jego sukcesach literackich. Światowej sławy kompozytor, Karol Szymanowski „zachwycony melodyjnością” jego pięciu wierszy, skomponował do nich muzykę – zauważa biograf.
Dla Polaków – Żyd, dla Żydów – Polak
Ciekawie wplótł Urbanek w biografię opowieść o emigracji Juliana Tuwima, najpierw podróż przez Paryż do Brazylii, potem dalej do USA. Niewątpliwie ważną decyzją w życiu poety był powrót do kraju. Powrót, „który miał być lekarstwem na tęsknotę, chorobę i niemoc twórczą”.
W życiu Juliana Tuwima – poza splendorem, ogromną popularnością i sławą – było mnóstwo gorzkich chwil, spowodowanych m.in. agorafobią (poeta cierpiał na lęk przed otwartymi przestrzeniami), postępującą nerwicą lękową, śmiercią ojca, chorobą psychiczną matki, która – jak notuje Urbanek – cierpiała na „czarodziejstwo tragicznego syna”.
Poeta niemal przez całe swoje życie stykał się z ciągłymi atakami, głównie ze strony prasy prawicowej, dla której był „gudłajskim Mickiewiczem”. Nawet środowisko literackie było podzielone. Pochodzenie Tuwima stało się dla części akademików przeszkodą nie do przejścia, by ten znalazł się wśród członków Polskiej Akademii Literatury. Jednym z protestujących literatów, który sprzeciwiał się włączeniu Tuwima do PAL był dramaturg Karol Hubert Rostworowski. „Polacy mi nie pomogą, bo jestem Żydem, a Żydzi – bo Polakiem” – skarżył się Tuwim.
Atakował go nawet Konstanty Ildefons Gałczyński, mimo iż – jak zauważył Lechoń – „bez Tuwima Gałczyński nie byłby Gałczyńskim”. Nawet twórczość dla dzieci okazała się przedmiotem ataków. Zdaniem przedstawicielki Inteligencji Katolickiej Wielkiego Pomorza niedopuszczalne jest, by dzieci w szkołach czytały o Słoniu Trąbalskim, niejakiego Tuwima, który jest Żydem, co w zasadzie wszystko tłumaczy. Jeden z endeckich dzienników pisał: „Odkąd Żyd Tuwim ma wychowywać polskie dzieci?”.
Polityczne zaangażowanie Juliana Tuwima
Także zaangażowanie polityczne poety miało ogromny wpływ na krytykę jego twórczości. Jeszcze rok przed wojną Tuwim napisał wiersz „Do władców moskiewskich”, szydząc z władców z Moskwy. „Pięć lat później zdawał się już o tym nie pamiętać” – zauważa Urbanek. Już podczas pobytu w USA Tuwim odsuwa się od dawnych przyjaciół, zaczynając sympatyzować ze środowiskami komunistycznymi. Nie wie, że wielu jego nowych znajomych to sowieccy agenci.
„Dziś trudno już jednoznacznie rozstrzygnąć – pisze Urbanek – ile w tym zaangażowaniu Tuwima było prawdziwej wiary w zwycięstwo komunizmu. Czy naprawdę był tak zaślepiony, czy godził się, by go oszukiwano, bo inaczej zawaliłoby się wszystko, w co zbyt pochopnie uwierzył” – zastanawia się Urbanek, stawiając coraz więcej retorycznych pytań.
Przyjaciele Juliana Tuwima nie mogli zrozumieć, dlaczego tak genialny poeta w wierszu „Do córki w Zakopanem” nakazuje swej Ewuni, by ta nigdy nie zapomniała o Leninie. Wielu nie wybaczy mu opublikowanego w 1949 roku w „Trybunie Ludu” wiersza „O Stalinie”. Choć z drugiej strony – zauważa Urbanek – dzięki autorowi „Kwiatów polskich”, udaje się ocalić Jerzego Kozarzewskiego, skazanego przez stalinowski sąd na karę śmierci za zdradę i szpiegostwo. Uratowana głowa Kozarzewskiego będzie jednak sporo Tuwima kosztować. Poeta ma bowiem do spłacenia dług wobec Bieruta. Być może dlatego właśnie Aleksander Wat napisał, że „nikt kto sam nie przeżył stalinizmu, nie ma moralnego prawa Tuwima ani potępiać, ani usprawiedliwiać”.
Zapewne z czasem poeta coraz bardziej zdawał sobie sprawę, że nie o takiej Polsce marzył, będąc na emigracji i nie tak miały wyglądać jego relacje z władzą po powrocie do kraju. Dlaczego więc Julian Tuwim pisał wiersze o Stalinie? Retoryczne pytania dotyczące postawy Tuwima mnożą się coraz bardziej. „Może po prostu było wygodniej. Może nie potrafił żyć bez materialnego dostatku, bez poczucia bezpieczeństwa, które daje dobry kontakt z rządzącymi. Może zza zasłoniętych kotarami okien mieszkania i zza szyb samochodu nie było widać ponurej rzeczywistości systemu, a może po prostu nie chciał jej widzieć” – zastanawia się Urbanek. Być może wierzył lub chciał wierzyć w to, co pisał.
Nie odnalazł się Julian Tuwim w nowej rzeczywistości. Czuł się coraz bardziej izolowany i opuszczony. Dochodziły do tego powracające ataki agorafobii i nie gasnące nastroje antysemickie. To wszystko miało niewątpliwy wpływ na psychikę poety i niemoc twórczą. Zamiast nowych wierszy poetyckich, Tuwim przygotowywał kolejne tłumaczenia, antologie, efekty swej bibliofilskiej pasji. Ale jemu najbardziej zależało na prawdziwych wierszach. Kilkanaście dni przed śmiercią żegnał na Powązkach młodszego poetę, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Po tym pogrzebie napisał swój ostatni wiersz.
Julian Tuwim odkrywany na nowo
Ostatnie rozdziały biografii Tuwima są krótsze, ale niezmiernie ważne. Pokazują, że Urbanek jest niezwykle dokładnym i uważnym obserwatorem. Rejestruje on najważniejsze przykłady tego, w jaki sposób twórczość Tuwima funkcjonuje we współczesnej kulturze – w wielu nowych adaptacjach, interpretacjach, kompozycjach. Za Tuwima biorą się nie tylko uczestnicy przeglądów aktorskich czy artyści uprawiający poezję śpiewaną, ale także grupy punkowe, folkowe czy hiphopowe. Także w internecie – na blogach, forach internetowych – zapomniane utwory księcia poetów wiodą nowe wirtualne życie. Tradycyjnie dla biografii Urbanka, na końcu książki znajdziemy wywiad z Ewą Tuwim-Woźniak, córką poety, której autor stawia ważne i niełatwe pytania.
Jak zatem ocenić Juliana Tuwima? Chyba najlepszą puentą będą przytoczone przez Urbanka słowa Lechonia, który napisał: „Na nieziemskim sądzie rozważana będzie przede wszystkim klasa Tuwima jako poety”. Odwołując się do słów Boya przyznaję, że dla mnie Tuwim zawsze pozostanie barmanem czarodziejskich eliksirów.
——-
Mariusz Urbanek, Tuwim. Wylękniony bluźnierca, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2013
fot. Ławeczka Juliana Tuwima w Łodzi (wikimedia commons)