W oparach absurdu – perełki Słonimskiego i Tuwima
Po lekturze „Rozmów z Tuwimem” znów zaczytuję się w biografii Księcia Poetów. I wciąż z podziwu wyjść nie mogę, że Tuwim miał w sobie tak niewiarygodną potrzebę i chęć kolekcjonowania przeróżnych druków, broszur, poematów, słowników i wszelkiego typu kuriozów.
Ku rozpaczy małżonki Stefanii Tuwimowej jego księgozbiór zajmował coraz więcej miejsca w ich mieszkaniu, a znalezienie dopiero co odnalezionego bibliofilskiego skarbu często graniczyło z cudem. Mariusz Urbanek wspomina w „Wylęknionym bluźniercy”, że w 1925 roku Jan Parandowski (tak, to ten od „Mitologii”) wraz z Tuwimem planowali ponoć wydanie magazynu „Dyliżans”. Periodyk ten miał być adresowany do bibliofilów i kolekcjonerów. Szkoda, że pomysł ten nie został zrealizowany.
Wracając do pasji kolekcjonowania… Podzielał ją także inny skamandryta, Antoni Słonimski, z którego pomocą Tuwim prowadził w „Wiadomościach Literackich” redaktora Grydzewskiego rubrykę „Camera Obscura”. Znalazły się tu przeróżnej maści kurioza, błędy językowe, urzędowe absurdy, wyszperane przez znakomitych satyryków lub przez samych czytelników.
Część z tych tekstów znalazła się po przeróbkach w zbiorze „W oparach absurdu”. Pozostałe perełki zebrano z primaaprilisowych dodatków „Kuriera Polskiego” oraz innych periodyków. Cóż można znaleźć w tej książce? Są tu preparowane przez mistrzów satyry kroniki wypadków, przepisy kulinarne, listy do redakcji, przedziwne notatki literackie i recenzje, reklamy i ogłoszenia drobne (o których za chwilę) oraz kalendarzyk encyklopedyczno-informacyjny (z którego polecam nade wszystko Wskazówki dla rolników).
Śmiem twierdzić, że nikt po Tuwimie i Słonimskim nie potrafił w tak celny sposób łączyć absurdu z zabawą słowem. Czytając teraz, po latach, zbiory tych dowcipów, wierszyków, ogłoszeń, zagadek i porad, musimy przyznać, że nadal potrafią bawić i śmieszyć (o wiele bardziej niż współczesne primaprilisowe żarty dziennikarskie). Jakże więc bawić się musieli przy wymyślaniu tych żartów autorzy satyrycznych rubryk? Choć, jak pisał Słonimski, w tę konwencję humoru trudno było wpisać żarty Lechonia czy Witkacego.
To, co cieszy mnie i bawi szczególnie to teksty nonsensownych ogłoszeń i reklam, a także wplatanie w te gazetowe absurdy znanych utartych powiedzeń i związków frazeologicznych. W nowych kontekstach te słowne kontaminacje brzmią nad wyraz komicznie. Zresztą sami się przekonajcie, czytając niektóre z nich:
Wróżę z kart restauracyjnych, czyli tak zwanych jadłospisów. Przepowiadam przyszłość każdej potrawy mięsnej jak również jarzyny. Oceniam spożyte potrawy nawet w parę dni po wypadku. Tamże przepowiadanie lekcji przed egzaminami. Smolna 100
***
Pies tresowany specjalnie do przyjmowania uroków. Przy słowach „na psa urok” piesek bierze natychmiast urok na siebie i wychodzi na czterech łapach (…).
***
Bieliznę damską, starannie wykończoną, mam na sobie. Masażystka L.B Polna 200.
***
Wydaję książki i okrzyki. Księgarnia J. Mordkowskiego.
***
Młodą stenotypistkę obejmę zaraz. Dr L.K. Marszałkowska róg Złotej.
***
Bez ogródek, ale z podwórkiem sprzedam willę w Zoppotach Herszfinkiel, Ptasia 30.
***
Na garnuszek przyjmę i posadzę. Grochowska, magiel.
Jerzy Bralczyk kiedyś zażartował, że ma trochę za złe Słonimskiemu i Tuwimowi, że jak tę książkę człowiek przeczyta, to już byle absurd mu nie wystarcza. W istocie coś jest na rzeczy. A książkę należy koniecznie nabyć drogą kupna i raczyć się nią przy każdej sposobności. Polecam.
———
Antoni Słonimski, Julian Tuwim, W oparach absurdu, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2008.
uwielbiam takie rzeczy! Najpierw odwiedze bibliotekę, a potem, jak mi sie spodoba, zakupię :)