Olof Lagercrantz „O sztuce czytania i pisania”
Coraz częściej łapię się na tym, że z lubością sięgam po wszelakie książki o książkach. Szukam w nich inspiracji, anegdot, ciekawostek, kuriozów, ale nade wszystko subiektywnych roztrząsań ludzi pióra na temat fenomenu pisania.
Przyznam jednak, że początkowo do maleńkiej książeczki „O sztuce czytania i pisania” Olofa Lagerctantza podchodziłem jak do jeża. Czytałem pierwsze kilkanaście stron, siadając wygodnie z ołówkiem w ręku, po czym zamykałem ją, by wrócić do początku po kilku dobrych tygodniach, a nawet miesiącach. W końcu na bok odłożyłem wszelkie pokusy i „przeszkadzajki”, by na kilka godzin zanurzyć się w lekturze. Czy było warto?
Na początku trzeba nadmienić, że ów zbiór esejów na temat sztuki pisania i czytania Olof Lagercrantz wydał w wieku siedemdziesięciu czterech lat. Mamy tu więc bez wątpienia zbiór przemyśleń i refleksji doświadczonego szwedzkiego pisarza, z niemałym dorobkiem literackim na koncie. Lagercrantz popełnił w swoim życiu wiele cennych tekstów na temat Dantego, Prousta, Joyce’a czy Strindberga.
Nie od razu był utalentowanym i cenionym biografem. Zaczynał jako liryk („Ugniatałem język, rozciągając słowa, wdając się z nimi w awantury”), w końcu jednak zrzucił swój „liryczny mundurek” i zaczął pisać eseje, szkice biograficzne i monografie.
Niemal każdy z rozdziałów książki otwiera pytanie, na które Olof Lagercrantz stara się odpowiedzieć. Kto jest odbiorcą dzieła? Czy literatura wysoka czyni nas lepszymi? Jak należy czytać? Czy można nauczyć się pisać książki? Przy okazji autor zasypuje nas anegdotami i ciekawymi spostrzeżeniami na temat kultury słowa, odkrywania autorów czy poszukiwania inspiracji. Nie brakuje przykładów z życia szwedzkiego pisarza i jego przyjaciół dotyczących odbioru dzieła literackiego.
Książka „O sztuce czytania i pisania” jest poniekąd osobistą wędrówką autora po jego ulubionych dziełach. Choć Lagercrantz opowiada o swoich fascynacjach literackich, nie brakuje też odniesień do własnej twórczości. Autor pisze o swoich początkach, nierzadko o niepowodzeniach i kryzysach twórczych. Przyznaje też, że z wiekiem trudniej jest „podjąć męczącą pogoń za kolizjami wyrazów” i choć jego język wydaje się jaśniejszy, brak mu żywych barw i tej elastyczności, co kiedyś.
Olof Lagercrantz zwraca uwagę na szacunek do języka, na jego rytm, obrazowanie poetyckie, właściwe wykorzystywanie cytatów, a także na problemy z przełożeniem liryki na język szwedzki („nieprzetłumaczalność wiersza jest dowodem, że poeta dopiął swego”). Sporo miejsca poświęca odbiorowi dzieł Conrada i Strindberga – szuka podobieństw i cech, które odróżniają warsztat obu autorów. Nie brak też polskich akcentów, ale te niedopowiedziane niech pozostaną dodatkową zachętą dla osób, które zastanawiają się, czy warto sięgnąć po tę pozycję.
Najciekawsze dla mnie okazały się rozdziały poświęcone pisaniu biografii i spojrzenie Lagercrantza na życie i twórczość danego pisarza („pisząc biografie zawsze obierałem za punkt wyjścia samo dzieło”). Dopóki biograf trzyma się tekstu, jest spokojny. Problem zaczyna się w momencie, gdy od dzieła przechodzi do życia danego twórcy.
„Każdego biografa przenika myśl, iż wszystko, co pisze, rozpadłoby się, gdyby nieboszczyk wstał z grobu i zapuścił mu żurawia przez ramię”.
Olof Lagercrantz ma też swoje zdanie na temat pisania biografii osób żyjących, które nie zakończyły jeszcze swojej działalności pisarskiej. Pisze też o niebezpieczeństwach i trudnościach, jakie towarzyszą biografowi, gdy pochyla się nad twórczością pisarza. Pokazuje to również na własnym przykładzie, gdy zajmował się dorobkiem literackim Augusta Strindberga.
Jeśli ktoś w książce „O sztuce czytania i pisania” poszukuje poradnika z gotowymi receptami adresowanymi do początkujących pisarzy, będzie zawiedziony. Nie jest to też nudny akademicki wywód z zakresu teorii literatury. To zbiór subiektywnych przemyśleń doświadczonego autora na temat sztuki pisania.
Nie wszystkie tezy są odkrywcze i zaskakujące, ale wiele tu celnych spostrzeżeń, które Lagercrantz z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru serwuje czytelnikom. Pytanie, czy pozostaniemy – jak mawiał Henry James – „budyniowym” czytelnikiem, który skonsumuje książkę i szybko o niej zapomni, czy niektóre zapiski weźmiemy sobie do serca.
—-
Olof Lagercrantz, O sztuce czytania i pisania, Czuły Barbarzyńca Press, Warszawa 2011