Literackie Zakopane wciąż inspiruje. Rozmowa z Bożeną Gąsienicą
Z Bożeną Gąsienicą, współorganizatorką Zakopiańskiego Festiwalu Literackiego i dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Zakopanem rozmawiam o najbliższej 6. edycji festiwalu w Zakopanem.
Piotr Kasperczak (Okruchy.pl): Czy jest jakiś klucz, według którego dobieracie gości festiwalu?
Bożena Gąsienica: Na pewno zależy nam na tym, by do Zakopanego przyjeżdżali ludzie pióra, którzy w tym roku wydawali nowości książkowe. Stąd zaproszenie Joanny Bator z jej najnowszą książką „Gorzko, gorzko”, stąd spotkanie z Witoldem Beresiem i rozmowa o jego książce „Pilchu. Na rogu Wiślnej i Hożej”. Z nowości wydawniczych mamy też m.in. dwie książki poświęcone taterniczkom. Co prawa książki Agaty Komosy-Styczeń „Taterniczki. Miejsce kobiet jest na szczycie” jeszcze nie czytałam, ale „Szklany Sufit” Anny Król czyta się świetnie. I przyznam, że nie miałam świadomości, że autorka uprawia wspinaczkę.
To prawda, Annę Król kojarzyliśmy do tej pory przede wszystkim z księgarnią Big Book Cafe, fundacją „Kultura nie boli” i z jej fascynacją Iwaszkiewiczem.
A także z Big Book Festivalem. Przyznaję, że z uwagą śledziłam tegoroczną edycję, w której uczestniczyło wielu znakomitych gości. Podobały mi się zwłaszcza okrągłe stoły literackie, w tym niezwykle inspirujące debaty o nadziei i zaufaniu. Co do Anny Król i jej ostatniej książki. To opowieść o pierwszych taterniczkach, ale ciekawe jest też to, że autorka sama wspinała się drogami opisywanych w książce bohaterek. Myślę, że na spotkania z Anną Król i Agatą Komosą-Styczeń przybędzie do Zakopanego rzesza ludzi zainteresowanych wspinaczką i literaturą górską.
Miłośnicy literatury górskiej z pewnością czekają na sobotni panel Na tatrzańskim szlaku literatury…
To niezwykle ważny punkt w programie festiwalowym. Zaprezentujemy wówczas książki nominowane przez jury do Nagrody Literackiej Zakopanego. I muszę przyznać, że gdy reaktywowaliśmy Nagrodę Literacką, spieraliśmy się, czy będziemy mieć tyle wartościowych książek, by móc wyłonić z nich tę najlepszą. W tym roku wydawnictwa zgłosiły do konkursu 13 książek. Rok temu też zgłoszono kilkanaście tytułów. To dowód na to, że literackie Zakopane i Tatry wciąż inspirują.
Jakie nowości czekają nas w tym roku?
Nowością będzie gra literacka – „Pierwsze zdania”, którą poprowadzi Łukasz Wojtusik. Do zabawy zaprosimy pisarzy, aktorów i publiczność, która będzie miała za zadanie odgadnąć autorów i tytuły książek po przeczytanych pierwszych zdaniach. Pokażemy trzy wystawy: „Mistrzowie ilustracji” Wydawnictwa Dwie Siostry, wystawę „Ilustracja, Rzeźba, Film” Józefa Wilkonia oraz wystawę „Ocean” poświęconą jednemu z największych dzieł Stanisława Lema – powieści „Solaris”. Wysłuchamy także koncertu „Sonety Krymskie” Krzysztofa Napiórkowskiego, a wręczenie Nagrody Literackiej uświetni koncert Renaty Przemyk. Naprawdę będzie się działo.
Jak się organizuje festiwal literacki w dobie pandemii?
To jest zupełnie coś innego. Pandemia faktycznie wywróciła do góry nogami dotychczasowe reguły. Ale cały czas wierzymy, że ktoś nad nami czuwa i wszystko będzie dobrze. Festiwal organizujemy w otwartej przestrzeni, większość wydarzeń odbędzie się na Placu Niepodległości. Oczywiście, stosujemy się do wszystkich obostrzeń. Liczymy też na dojrzałość i odpowiedzialność naszej publiczności.
W tym roku Zakopiański Festiwal Literacki odbywa się wcześniej niż w poprzednich latach.
Tak, poprzednie edycje były organizowane w sierpniu. Teraz przesunęliśmy termin na początek lipca. Zmiana terminu odbyła się z wielu powodów, ale najważniejszym z nich była mnogość wydarzeń zaplanowanych na sierpień. Odbywają się wtedy bardzo duże imprezy, jak choćby Międzynarodowy Festiwal Folkloru Ziem Górskich czy Europejskie Targi Produktów Regionalnych. Tych imprez było tak dużo, a program kulturalny tak skumulowany, że brakowało takiego oddechu, a turyści nie bardzo wiedzieli, na co się wybrać i kiedy przyjechać.
Zależało nam na tym, by ten sierpniowy napięty harmonogram nieco rozładować. Poza tym mam wrażenie, że w lipcu wiele osób przyjeżdża pochodzić po górach, szuka niezbyt zatłoczonych szlaków. Najbardziej wzruszające jest zresztą to, kiedy wśród uczestników festiwalu znajdują się turyści, którzy dopiero co zeszli z gór, i zmęczeni, z plecakami, w ciężkich butach na wibramach, szukają ukojenia podczas wieczornych spotkań z literaturą górską. To cieszy oko.
Czyli ta tematyka górska mocno jest wpisana w tradycję festiwalu…
Literatura poświęcona górom mocno spina nasz program. Jak pisał Jan Sztaudynger, „skądkolwiek wieje wiatr, zawsze ma zapach Tatr”. Ten zapach poczujemy też podczas promocji nowych książek Macieja Pinkwarta i Wojtka Szatkowskiego.
Co Wam daje udział w Koalicji Letnich Festiwali Literackich?
To jest świetna inicjatywa, bo pozwala nawzajem się wspierać. Skupia osiem regionalnych wydarzeń literackich: Izabelińskie Spotkania z Książką, Literacki Sopot, Patrząc na Wschód, Miedziankę Fest, Góry Literatury, Non-Fiction, Stolicę Języka Polskiego Szczebrzeszyn i nasz Zakopiański Festiwal Literacki. Bardzo sobie pomagaliśmy w czasie ubiegłorocznej edycji festiwali, kiedy nikt do końca nie wiedział, czy te inicjatywy się odbędą, a jeśli tak, to w jakiej formule. Łączy nas też wspólna idea – aktywne i praktyczne działania na rzecz upowszechniania czytelnictwa w Polsce.
Naszym wspólnym dzieckiem jest akcja #GodzinaWolnegoCzytania. Stwierdziliśmy, że paradoksalnie podczas festiwali literackich najmniej jest czasu właśnie na czytanie. I to prawda! Jeśli ktoś biega między stoiskami na Targach Książki, spotkaniami autorskimi, koncertami, zbiera te książki, a nie ma czasu usiąść wygodnie na leżaku otworzyć książkę, popatrzeć na Giewont.
Skoro mowa o Koalicji Letnich Festiwali Literackich, podoba mi się wspólna inicjatywa budowania świadomości ekologicznej.
Myślę, że z tą świadomością jest coraz lepiej, zwłaszcza u młodych ludzi. Oni już wiedzą, do czego prowadzi taka grabieżcza działalność człowieka, jeśli chodzi o zasoby lasów i wód. Czym jest ślad węglowy. Powszechne staje się segregowanie śmieci. Jako Koalicja postanowiliśmy wspólnie, że nie będziemy produkować zbędnych gadżetów. Zobowiązaliśmy się, że materiały reklamowe drukujemy w minimalnej ilości.
Przypominasz sobie jakąś niezwykłą, niespodziewaną sytuację z poprzednich edycji zakopiańskiego festiwalu, która jakoś szczególnie utkwiła Ci w pamięci?
Jako organizator, powiem szczerze, że niewiele pamiętam (śmiech). Pamiętam za to, kto miał problem z wejściem do pokoju hotelowego, kto zapomniał, o której godzinie jest spotkanie, kto powiedział, że się spóźni, bo pomylił pociągi… (śmiech). Niestety, ten festiwal się robi dla innych. Ale pamiętam, jak Krystyna Czubówna czytała książkę Swietłany Aleksijewicz „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”. To było niesamowite przeżycie. Przez półtorej godziny słychać było tylko jej głos. W tym czasie nikt nawet nie drgnął, nikt nie wyszedł ze spotkania. Naprawdę zaczarowała publiczność.
Było wiele takich fajnych festiwalowych momentów. Pamiętam świetne spotkanie z Andrzejem Franaszkiem na temat jego biografii Herberta czy spotkania z Krzysztofem Vargą, Dorotą Masłowską, czy Mariuszem Szczygłem. Tych pisarzy przewinęło się przez Zakopane już naprawdę wielu. I myślę, że przez tę różnorodność programową trafiamy w różne gusta i preferencje czytelnicze.
Można powiedzieć, że Zakopane żyje literaturą.
Bo ma tradycje literackie. Pamiętamy o Stanisławie Lemie, bo jest teraz setna rocznica jego urodzin. A Lem był związany z Zakopanem. Jego „Solaris” powstał częściowo w Domu Pracy Twórczej Astoria. Pamiętamy też o Wisławie Szymborskiej, bo w tym roku mija 25 lat od momentu przyznania poetce literackiego Nobla. A o tym fakcie dowiedziała się przecież będąc w Zakopanem. W zeszłym roku minęła też 50. rocznica śmierci Jana Sztaudyngera. Także Zakopane wciąż żyje literacko.
Więcej informacji na temat festiwalu znajdziecie na stronie https://literackifestiwal.zakopane.eu/
Na zdjęciu: Bożena Gąsienica, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Zakopanem, fot. Wojciech Wojas
Zakopane kojarzy mi się ze smogiem, i Tatrami, albumami o tych górach, tak czytelniczo. I z wystawą o Jerzym Kukuczce. Ostatnio pojawiają się reportaże, których tematem jest życie w górach. Oczywiście to nie domena ostatnich czasów, ale mam wrażenie, może to subiektywne odczucie, że góry ostatnio stały się modne. Może to kwestia dostępności tras. Idea godziny wolnego czytania, i spostrzeżenia z tym związane, w punkt, mam wrażenie, że targi to przede wszystkim akcja marketingowa… Oczywiście, mówienie, pisanie, czy sprzedawanie książek to też jest potrzebne, niemniej coraz częściej pod istotą promowania czytelnictwa rozumie się właśnie targi, chyba nie tędy droga?