Andrzeja Kempy przechadzka po Szpargalii
Są takie lektury, które nigdy nie trafiłyby do mojej biblioteki, gdyby nie podpowiedzi i rekomendacje Czytelników tego bloga. Książka Andrzeja Kempy „Bibliofilskie silva rerum” jest jedną z takich perełek. Osoba, która mi ją poleciła, dodała na marginesie, że jest to pozycja trudna do zdobycia. Jak możecie się domyślać, to wystarczyło, bym od razu rzucił się w wir poszukiwań.
Dlaczego właśnie „Bibliofilskie silva rerum”?
Zdobycie tego artefaktu nie było prostym zabiegiem i zajęło mi wiele miesięcy. Widocznie – pomyślałem sobie – przymiotnik „bibliofilskie” w tytule książki znalazł się nie bez przyczyny. Z jednej strony odmienia się w niej przez wszystkie przypadki słowo „bibliofil”, z drugiej zaś – to pięknie wydane dzieło musiało zostać powielone w niewielkim (można by rzec – bibliofilskim) nakładzie. Dlatego na próżno szukać w sieci recenzji czy choćby zdawkowego omówienia tej pozycji. Z tym większym zaciekawieniem zabrałem się do lektury.
Co w niej znajdziemy? Przede wszystkim nieskrywany zachwyt nad fenomenem książki. Z lubością odnajduję w niej fraszki, ody i wiersze – wszystkie o książkach, do książek i na temat książek, a także niezwykłe przypadki kolekcjonowania dzieł wyjątkowych. Ujmuje Kempa wszystkie te skarby w drobnych szkicach, subtelnie komentując wybrane fragmenty. Marginalia, cytaty, wypisy z nieznanych utworów autor nazywa lirycznie „pyłkami”, a całą opowieść traktuje jak swoistą „przechadzkę po Szpargalii”.
Pyłki z dawnych ksiąg…
„Wieszczem nie jestem, tylko pyłkopisem” – napisał Andrzej Kempa. Dość skromnie – jeśli spojrzy się na dokonania i bibliografię tego wyjątkowego bibliofila, badacza i popularyzatora historii bibliotek.
Andrzej Kempa starannie zbierał te „pyłki” z dawnych ksiąg, starodruków i zapomnianych czasopism. Zresztą stare magazyny i periodyki stanowiły sporą bazę źródłową dla Andrzeja Kempy i warto przyjrzeć im się bliżej. Już same tytuły czasopism z XIX i XX wieku wywołują zdumienie. Któż z nas zagląda dziś do jedniodniówki humorystycznej „Chrabąszcz” z 1907 roku, „Zbieracza Literackiego” z 1837 roku, „Pszczółki Krakowskiej” z 1819 roku, nie mówiąc już o „Wróblach na dachu” z 1937 roku.
Ale nie tylko tytuły źródeł mogą zaskakiwać. Także niektóre mniej lub bardziej specjalistyczne określenia związane z tematyką książki u niejednego czytelnika wywołają zdumienie. Nie brak tu bowiem manuskryptów, pergaminów, marokinów, elzewirów, są też cymelia i elzewiry różnorakie, a także ekslibrisy, frontispisy, ksylografy, inkunabuły… Trzeba też czasu, by odgadnąć, kim jest księgołap lub bukinista i jak rozróżnić bibliofila od bibliomana.
Wiersze, anegdoty, kurioza i zabawy słowne
Na co może liczyć czytelnik, zanurzający się w tę niebanalną lekturę? Każdy z owych „pyłków” traktuje o czymś innym, choć wspólnym mianownikiem jest oczywiście adoracja książki. Są tu przykłady zabawnych chochlików drukarskich, niebywałe zaklęcia przeciw złodziejom książek (czy wiedzieliście, że papież Klemens X wydał ekskomunikę na złodziei książek?), ulubione lektury czytane w dzieciństwie przez Orzeszkową i Sienkiewicza, wzmianki o wybitnych kolekcjonerach i bibliofilach, zachwyty nad czytelnią słynnego British Museum, są też wiersze i fraszki o książkach.
Są wreszcie różnej maści kurioza i zabawny słowne, jak choćby wyszperana przez Andrzeja Kempę nieznana mi wcześniej wersja wiersza o chrząszczu:
Skrzeczący chrząszcz z szczeżują szwaną
Spostrzegli się wśród trzcinnych lśnień
I chrzcząc czcych szałów krwawy cień
Dżdżystych chrząszcz wzlotów strzaskał rano.
Strwożony, drżący dżgnął brzeszczotem
I szczeznął Szczęsnym skrzepły potem.
Swoją drogą odnaleziony w przedwojennych „Wróblach na dachu” wierszyk miał być ponoć adresowany do cudzoziemców. Dziś z pewnością niejeden rodowity Polak połamie sobie język na tych kilku wersach.
Na uwagę zasługuje też wypis z czasopisma „Złoty Wiek” z 1931 roku:
Byłoby to niezmiernie przyjemne i praktyczne, gdyby istniał taki wynalazek, który dozwoliłbym nam według życzenia naszego czytać dowolne książki. Co za dobrodziejstwo musiałoby to być dla słabowitych czy ociemniałych! Jak często umysł wieczorami jest jeszcze dość rześki, ale oczy są zanadto zmęczone, by czytać dobrą książkę. Otóż bylibyśmy wdzięczni takiemu wynalazcy, którego cudowny instrument byłby w stanie przeczytać nam artykuły z czasopism lub też całe książki (…).
Po raz kolejny sprawdza się więc powiedzenie, że potrzeba jest matką wynalazków. Na szczęście taki „instrument” istnieje, a z audiobooków korzystają nie tylko słabowici i ociemniali.
Do kogo adresowana jest książka Andrzeja Kempy?
Zapewne bibliotekarze, księgarze i zaprawieni bibliofile będą z uwielbieniem zanurzać się w lekturze Andrzeja Kempy. Innym książkowym maniakom zajmie trochę czasu roztrząsanie znaczenia niektórych terminów. Nie ma ich jednak aż tak wiele i nie przysłaniają one radości z odszyfrowywania tej bibliofilskiej mozaiki, pełnej anegdot i ciekawostek. Dlatego właśnie tę „Silvę” z ręką na sercu polecam każdemu, dla kogo książka jest czymś więcej niż tylko kolejnym produktem zakupionym w sklepie przez konsumenta.
Można śmiało powiedzieć, że „Bibliofilskie silva rerum” kontynuuje drogę wytyczoną niegdyś przez Juliana Tuwima (którego Kempa nazywa jednym ze swoich „przewodników po świecie ksiąg”), Juliusza W. Gomulickiego czy Romana Kaletę. Jeśli więc lubicie „Cicer cum caule, czyli Groch z kapustą” Tuwima albo zaczytywaliście się w „Silvie Rerum” Mieczysława Grydzewskiego (niedawno zresztą wznowionej przez Wydawnictwo Iskry), nie będziecie zawiedzeni.
Cały ten „Ogród Książek” opisany jest z niezwykłym wyczuciem, z wyjątkową kulturą i zamiłowaniem do tematu, ale też – co bardzo sobie cenię – z poczuciem humoru. Myślę, że taka kulturalna przechadzka po Szpargalii dostarczy Wam wielu ciekawych informacji i przyniesie sporo radości z lektury. Szukajcie i pytajcie o „Bibliofilskie silva rerum” w dobrych antykwariatach. Naprawdę warto mieć tę pozycję w swojej bibliotece.
——-
Andrzej Kempa, Bibliofilskie silva rerum. Szkice, notatki, wypisy, Wydawnictwo SBP, Warszawa 2002.
Będę musiał kiedyś zajrzeć do tej książki.
Zapraszam do siebie, zaczynam dopiero ale można u mnie znaleźć coś egzotycznego, rzadkiego czy też niecodziennego :)
stoskartek.blogspot.com