Prawie 2/3 Polaków nie przeczytało w 2017 roku żadnej książki
Na temat stanu czytelnictwa w Polsce pisałem na moim blogu dwa lata temu. Co się zmieniło od tamtego czasu? Mówiąc szczerze – niewiele. Odsetek Polaków, którzy przeczytali w 2017 roku chociaż jedną książkę wzrósł o 1 punkt procentowy do 38%.
Ile książek czyta statystyczny Polak?
Smutne jest to, że taki wynik w zasadzie utrzymuje się od 2008 roku. I choć Biblioteka Narodowa uspokaja, że poziom czytelnictwa w ostatnich latach ustabilizował się, trudno nam będzie wrócić do poziomu z lat 2000-2006. Wówczas ponad połowa Polaków deklarowała, że przeczytała chociaż jedną książkę w ciągu roku. Powtórzę: j-e-d-n-ą k-s-i-ą-ż-k-ę!
A jak wygląda sytuacja wśród osób, którym jedna książka rocznie nie wystarcza? Według badań Biblioteki Narodowej liczba tzw. czytelników intensywnych, czyli osób deklarujących czytanie 7 i więcej książek rocznie wyniosła w ubiegłym roku 9%. Trudno nazwać molem książkowym osobę, która czyta jedną pozycję co dwa miesiące, ale w kontekście badania nazwanie takiego czytelnika „intensywnym” jak widać nie jest na wyrost.
Nawyki czytelnicze kształtują dom i środowisko
Biblioteka Narodowa poddała analizie także „związek otoczenia z praktyką lekturową”. Raport nie pozostawia złudzeń. Aż 82% osób z domów, gdzie czytają inni członkowie rodziny, także sięgają po lekturę. W rodzinach nieczytających ten odsetek wynosi zaledwie 13%. A trzeba pamiętać, że to dane deklaratywne. Ile osób faktycznie przeczytało choć jedną książkę, a nie tylko zadeklarowało jej przeczytanie, tego przecież nie wiemy. To kolejny raport, który potwierdza, że nawyki czytelnicze kształtują dom i środowisko. Jeśli rodzina, znajomi, przyjaciele nie czytają, prawdopodobieństwo, że sam będę sięgał po książki jest niewielkie. „W nieczytającym kręgu towarzyskim znajdziemy zaledwie 5% czytelników” – podaje Biblioteka Narodowa.
Widać też wyraźny związek pomiędzy czytaniem a pozyskiwaniem wiadomości o świecie. Osoby deklarujące się jako czytelnicy wiedzę tę czerpią również za pośrednictwem lektury. Jednak tylko 14% z nich sięga po prasę tradycyjną, a 37% czyta online. Nieczytający wolą słuchać radia i oglądać telewizję (55%).
—
Czytaj także: Jak wrócić do książek i cieszyć się dobrą literaturą?
—
Skąd bierzemy książki? Kupujemy w księgarni czy pożyczamy?
Interesujące dane przynosi też odpowiedź na pytanie, skąd pozyskaliśmy książki, które przeczytaliśmy. Najczęściej po prostu książkę kupujemy (34%) lub decydujemy się na pożyczenie od znajomego (27%). Niemal jedna czwarta ankietowanych (23%) czyta książki, które otrzymała w prezencie, a 22% sięga do księgozbioru domowego. Niewielki odsetek (16%) korzysta w tym celu z bibliotek.
W tym roku autorzy raportu uważniej przyjrzeli się nawykom i preferencjom nauczycieli polonistów. Nikogo chyba nie zaskakuje fakt, że ta grupa społeczna czyta znacznie więcej niż ogół badanych. Myślę jednak, że ciekawsze dane przyniosłoby rozszerzenie tej grupy do absolwentów polonistyki.
Coraz mniej czasu na literaturę piękną
Sam jestem przykładem filologa polskiego, u którego coraz częściej na biurku ląduje Gary Vaynerczuk, Brian Tracy czy Greg McKeown. A na przeczytanie czeka Antoni Libera, Mario Vargas Llosa czy Michel Houellebecq. Jak wielu humanistów, nie pracuję w swoim zawodzie. I to powód, dla którego chętnie sięgam po literaturę z zakresu ekonomii, biznesu i psychologii. Coraz mniej czasu znajduję na literaturę piękną. Dlatego jestem przekonany, że badanie nawyków czytelniczych wśród absolwentów polonistyki (nie tylko czynnych nauczycieli) mogłoby przynieść całkiem ciekawe i nie aż tak oczywiste rezultaty.
Badanie zrealizowano na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie 3185 respondentów w wieku co najmniej 15 lat oraz na próbie celowej 323 nauczycieli polonistów uczących w szkołach ponadgimnazjalnych.
—
fot. Imo_Flow / Pixabay
Należałoby się zastanowić nad metodologią tych badań. Badanie wykonano metodą: Computer Assisted Personal Interview, czyli wspomaganego komputerowo wywiadu kwestionariuszowego w domach respondentów. Sądzę, że badanie zostało wykonane w godzinach, gdzie większość osób pracuje. Więc kto został przebadany? Bezrobotni, młode matki nie mające czasu czytać, emeryci, renciści, wagarujące dzieci? Kto wpuszcza respondentów do domu? Osoby z silną potrzebą porozmawianie, czyli mające mały kontakt z otoczeniem. Być może dlatego wyniki są fatalne. Gdyby ankieta została przeprowadzona telefonicznie z osobami z innej grupy docelowej by może wyniki byłyby lepsze. A i dziwi mnie jeszcze jedno. Zaledwie 89% polonistów (aktywnych, bo badanych w miejscu pracy) rozmawiało o książkach. A reszta przez cały rok tylko o gramatyce?!
Trochę to rzeczywiście przerażające, skoro nie trzeba przecież od razu sięgać po pozycje liczące setki stron. W czasach, w których co miesiąc wychodzi na rynek kilkadziesiąt pozycji chyba nie można narzekać na brak wyboru….
Zapraszam na bloga czytelnika.pl