Śladami Jana Sztaudyngera, czyli łódzkie reminiscencje
Muzeum Miasta Łodzi postanowiło przedłużyć do 20 sierpnia wystawę poświęconą życiu i twórczości Jana Sztaudyngera. I muszę przyznać, że to bardzo dobra wiadomość. Zwłaszcza dla uczniów i osób znacznie młodszych, które nie do końca kojarzą działalność literacką związanego m.in. z Łodzią znakomitego poety i fraszkopisa.
Wizyta w tym mieście zrobiła na mnie wrażenie z kilku względów. Po pierwsze już sam Pałac Poznańskich, w którego wnętrzach mieści się Muzeum, należy do perełek architektonicznych. Warto go zwiedzić, planując choćby spacer do pobliskiej Manufaktury. Po drugie wystawa przybliża sylwetkę Jana Sztaudyngera, pokazując cenne pamiątki i dokumenty, ale i mniej znane fakty z literackiego życia poety. Po trzecie – przy okazji, w cenie biletu, można obejrzeć także wystawy poświęcone tak znamienitym postaciom, jak Jan Karski, Władysław Reymont czy Artur Rubinstein. Nie sposób też pominąć Galerii Mistrzów Polskich z dziełami Olgi Boznańskiej, Jacka Malczewskiego czy Stanisława Wyspiańskiego.
Ale wróćmy do Sztaudyngera. Z wystawy poświęconej autorowi „Puchu ostu” najbardziej cieszyły zdjęcia rodzinne, rękopisy, rysunki Vlastimila Hofmana oraz plakaty z wieczorów autorskich. Podobała mi się też gablota poświęcona jednej z największych pasji Sztaudyngera – marionetkom.
Subtelnie oświetlone biurko ze starą torbą i maszyną do pisania, było dobrym pomysłem, choć przyznam, że z dużym smutkiem patrzyłem na jedno z eksponowanych na wystawie zdjęć przedstawiające piękny sekretarzyk, przy którym zapewne pracował Sztaudynger w swoim łódzkim mieszkaniu. Swoją drogą naprawdę niewiele pamiątek zachowało się z tego okresu.
Czego mi zabrakło? Większej promocji wydarzenia poza Łodzią. Ale także opisów eksponatów w języku angielskim i niemieckim. Wśród gości odwiedzających łódzkie muzeum zauważyłem wielu zagranicznych turystów.
Kiedy już dotrzesz do Łodzi, koniecznie udaj się na ulicę Żwirki 1c, gdzie zamieszkiwała po wojnie rodzina Sztaudyngerów. W tym miejscu mieści się tablica pamiątkowa. Szkoda, że tylko tablica, a nie muzeum Jana Sztaudyngera. Całe szczęście, że ostała się nam Koszysta w Zakopanem.
Już wcześniej pisałem o łódzkich planach popularyzacji twórczości autora „Piórek”. Po akcji w Radio Łódź i środkach komunikacji miejskiej pozostaje mi czekać teraz na ławeczkę Sztaudyngera (ciekaw jestem, czy ten pomysł się ziści) i specjalnie na tę okazję przygotowywany tomik ze strofami Sztaudyngera poświęconymi Łodzi.
Trzymam kciuki za kolejne ciekawe inicjatywy i ze smutkiem przyznaję, że Poznań przespał swoją szansę na popularyzację działalności artystycznej i literackiej Sztaudyngera, zwłaszcza w 110. rocznicę urodzin poety. A przecież Poznań tak wiele Sztaudyngerowi zawdzięcza….
Witam Piotrze,
Dziękuje za link, co prawda nie mam czasu, żeby teraz dokładnie zapoznać się z treścią, ale powiem Ci jedno: masz przepiękną szatę graficzną :)
Pozdrawiam,
Kinga
Kinga, dziękuję za miłe słowa. W wolnej chwili zachęcam do lektury. Wszak nie tylko szata zdobi mojego bloga :)
Pozdrawiam,
Piotr
Jakież miłe zaskoczenie. 5 sierpnia piszę o tym, że brak szerszej promocji wystawy poza Łodzią, a dwa dni później PAP publikuje tego newsa. Bardzo dobry pomysł. Tak trzymać!