Niebanalne książki z niebanalnej biblioteki
Jakże chętnie sięgam po książkę poleconą mi przez znajomego lub bliską mi osobę. Jeśli jeszcze łączą nas te same czytelnicze upodobania, prawdopodobieństwo że skuszę się na dany tytuł jest niemal stuprocentowe. Najlepszą jednak rekomendacją jest dla mnie opinia znanego pisarza lub poety.
Dlatego tak chętnie uczestniczę w wieczorach autorskich (zwłaszcza gdy zaproszony na spotkanie gość nie mówi tylko o sobie, ale wpisuje swą twórczość w szerszy kontekst kulturowy) lub sięgam po szkice czy eseje, których autor w bardzo osobisty sposób opisuje swe ulubione lektury.
Tego typu książki-rekomendacje są dla mnie niezwykle ważne i zajmują osobne miejsce w domowej bibliotece. Sięgam po nie i znów do nich wracam i mogę je otworzyć w dowolnym miejscu, będąc pewnym że ich lektura pochłonie mnie do reszty. Takich pozycji jest kilka w moim zbiorze i mam nadzieję, że ich liczba będzie się systematycznie powiększać.
Do Silvy Rerum Grydzewskiego, Czytając Czapskiego dołączyła całkiem niedawno Moja historia literatury Andrzeja Kuśniewicza. Dołączyła – warto to podkreślić – nieprzypadkowo, bo polecił ją jeden z czytelników mojego bloga. I choć rekomendacja dotyczyła li tylko szkicu poświęconego Adamowi Kadenowi (swoją drogą, kto dziś pamięta tego pisarza bardzo cenionego m.in. przez Stanisława Jerzego Leca i Jana Sztaudyngera), publikacja Kuśniewicza zainteresowała mnie jeszcze z jednego powodu. Moja historia literatury nie jest bowiem zwyczajnym spisem książek z prywatnej biblioteki pisarza.
Zwłaszcza gdy przyjrzymy się uważniej, jak pisarz wypowiadał się na temat danej lektury, jak pieczołowicie poszukiwał i odzyskiwał utracone po wojnie egzemplarze („a raczej ich sobowtóry”) i w jakich okolicznościach zetknął się z nimi po raz pierwszy. W jego bibliotece wszystko ma swój wydźwięk i znaczenie. Nawet kolejność ustawionych woluminów i to, jakie miejsce zajmowały one wcześniej na półce – słowem autor robi wszystko, by książki „znów dobrze się poczuły”.
Trudno też nie zgodzić się z sądem, że nasz subiektywny obraz literatury daleki jest od wszelkich wypracowanych norm i kanonów:
„W każdej nieszablonowej, niebanalnej bibliotece można znaleźć kącik, w którym gromadzą się przez lata różne rupiecie. Trochę żenujące czasami, ale jednocześnie bliskie sercu. Obiektywne zapewne wątpliwej jakości, subiektywnie – cenne.
A w ogóle, wydaje mi się, iż tak jest z całą literaturą. Jej tak zwana obiektywna, ustalona odgórnie przez znawców materii, szkoły i prace rehabilitacyjne wartość, po cichu, dla siebie, przez nas, którym wstyd się do tego przyznać, jest przyjmowana tylko z nawyku, z lenistwa – zaś na boku podziwiamy, a raczej to nie tyle podziw, co przyjemność – często te właśnie spośród tak zwanych szpargałów”.
W prywatnej bibliotece Kuśniewicza, poza literaturą wysoką, można było znaleźć także przeróżne poradniki rolnicze, podręczniki weterynaryjne, śpiewniki powstańcze, katalogi nasion, a nawet senniki babilońskie i egipskie. I one także – zdaniem autora – „należą w jakiś sposób do literatury (przez małe „l”) i mojej własnej, prywatnej „historii” tejże”.
Ujmują mnie w jakiś sposób te felietony. Ujmuje też sposób prowadzenia czytelnika przez świat literatury (nie tylko tej przez duże „L”). Z drugiej zaś strony – kto dziś sięga po Kandyda w wieku 13 lat lub Klub Pickwicka rok później? Kto wzrusza się, wspominając dawne przedwojenne księgarnie czy wydawnictwa? Kto potrafi z pamięci cytować fragmenty powieści? Wreszcie – kto miewał możność obcowania z ludźmi pióra tego formatu, co Maria Pawlikowska, Stanisław Jerzy Lec czy Julian Tuwim?
A propos Tuwima, zaskoczyło mnie dość intymne wyznanie Kuśniewicza o pięknej czarnookiej pannie Józi Syrup, która na rok przed maturą wprowadziła młodziutkiego wówczas ucznia w świat poezji. Ona – zauroczona wierszami Tuwima, on – zafascynowany i smukłą córką mecenasa, i deklamowanymi przez nią wierszami nieznanego poety. To wspomnienie było zresztą tak silne, że utrwalił Kuśniewicz piękną dziewczynę jako Rachelę Mejer w swoich Strefach. Trzeba przyznać, że mnóstwo jest tu przywołań dawnych wspomnień, nieznanych anegdot i zabawnych opowieści o pisarzach i artystach.
Zdaję sobie oczywiście sprawę z faktu, że postać Andrzeja Kuśniewicza może budzić kontrowersje. Nie oceniam tu jednak życia prywatnego autora i nie taki jest zamysł tego serwisu. Interesuje mnie jedynie pióro pisarza, kontekst literacki, osobiste relacje z innymi pisarzami oraz stosunek Kuśniewicza do literatury. I dla tych aspektów niewątpliwie warto do tej książki zajrzeć.
——–
Andrzej Kuśniewicz, Moja historia literatury, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1980.