Dziś mija 40 lat od śmierci Jana Sztaudyngera
Media, przynajmniej te internetowe, przypominają dziś o 40. rocznicy śmierci Jana Sztaudyngera, przybliżając w kilku akapitach sylwetkę autora „Piórek”.
W tytule owych wspomnień napisałbym jednak, że był Sztaudynger przede wszystkim człowiekiem renesansu, a nie… fraszkopisarzem PRL-u.
Był przecież autor „Domu mojego” poetą lirycznym, tłumaczem literatury niemieckiej, w tym takich klasyków, jak Goethe (do którego nawiązywał chętnie w swych późniejszych fraszkach) czy Kleist.
Był Jan Sztaudynger autorem wierszy dla dzieci, a także znawcą teatru. Uprawiał poemat opisowy i heroikomiczny. Był też nauczycielem, który w czasie wojny uczył dzieci chłopskie wszystkich przedmiotów – od gimnastyki do języka polskiego i redaktorem pism (m.in. „Teatru Lalek”).
Był wreszcie – jak napisał niegdyś Tadeusz Chróścielewski – „ostatnim wybitnym przedstawicielem czarnoleskiej szkoły polskiej fraszki”. I w istocie – za samym Sztaudyngerem można by powtórzyć, że to „zwięzłego słowa mistrz niedościgły”.