U Jana Kochanowskiego na imieninach
Sobotnie popołudnie spędziłem w Ogrodzie Krasińskich w Warszawie, gdzie Biblioteka Narodowa organizowała trzecią już edycję Imienin Jana Kochanowskiego. I muszę przyznać, że udział w tej niecodziennej imprezie czytelniczej uważam za wyjątkowo udany. Spotkania z pisarzami, stoiska wydawnicze (na których można było kupić książki w promocyjnych cenach, a także książki z autografami lub pozycje wydane w limitowanych edycjach) oraz wystawy, warsztaty, dyskusje, zabawy dla dzieci i tańce dla dorosłych. Z pewnością każdy mógł tu znaleźć coś dla siebie.
Zmarznięci wydawcy dwoili się i troili, by zachęcić do zakupu książek (fot. Piotr Kasperczak)
Boy u Jana Kochanowskiego
Co prawda akcentów związanych z twórczością Jana z Czarnolasu nie było nazbyt wiele (może poza „Pieśnią świętojańską o sobótce” wykonaną przez Krystynę Tkacz, którą publiczność dzielnie dopingowała aż do Pieśni XII). A to dlatego, że tematem przewodnim Imienin była twórczość Tadeusza Boya-Żeleńskiego. I to ducha Boya można było wyczuć na każdym kroku.
Krystyna Tkacz wyśpiewuje Pieśń Świętojańską Kochanowskiego (fot. Piotr Kasperczak)
Żałuję tylko, że nie dane mi było obserwować rozmowy „Boyowe obyczaje”, które prowadził Tadeusz Nyczek. Nie widziałem też, niestety, specjalnego spotkania poświęconego zmarłemu w kwietniu tego roku znakomitemu poecie, Tadeuszowi Różewiczowi.
Mecz poetycki
Nie mogłem jednak odpuścić sobie obejrzenia tegorocznej odsłony meczu poetyckiego na utwory i tłumaczenia Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Naprzeciw siebie stanęły dwie drużyny.
Dwóch kapitanów Wiktor Zborowski i Krzysztof Materna podczas wspólnej interpretacji Boya (fot. Piotr Kasperczak)
Grupę A, w składzie Agata Buzek, Katarzyna Kolenda-Zalewska, Cezary Kosiński, Tomasz Sapryk, Tomasz Zimoch prowadził kapitan Krzysztof Materna. Grupę B – w której znaleźli się: Katarzyna Figura, Małgorzata Kożuchowska, Janina Paradowska, Wojciech Malajkat oraz Michał Rusinek – poprowadził kapitan, Wiktor Zborowski.
Od lewej: Michał Rusinek, Tomasz Zimoch, Krzysztof Materna, Cezary Kosiński, Katarzyna Kolenda-Zalewska, Tomasz Sapryk i Agata Buzek (fot. Piotr Kasperczak)
Obie ekipy, wystawiając co rusz jednego lub dwoje reprezentantów walczyły o lepszą (powinienem napisać: bardziej oryginalną) interpretację fragmentów „Słówek” Boya oraz Boyowych tłumaczeń m.in. Villona i Moliera. A publiczność decydowała za każdym razem (przez podnoszenie rąk), której drużynie należą się punkty.
Wojciech Malajkat bardzo się wczuwał podczas recytacji Boya, co bardzo się spodobało publiczności (fot. Piotr Kasperczak)
Wiele wskazywało na to, że drużyna Krzysztofa Materny będzie bezkonkurencyjna. Jednak w ostatniej rozgrywce Wiktor Zborowski nie pozostawił złudzeń drużynie A. Jego interpretacja fragmentu przekładu powieści „Gargantua i Pantagruel” Rablaise’a była nadzwyczajna. Mecz zakończył się wynikiem 13:11 dla grupy B. Warto tu też dodać, że to spotkanie po raz kolejny poprowadził jego pomysłodawca, Grzegorz Markowski.
Boyowe chędożenie
Dużą popularnością cieszyło się też spotkanie „Boyowe chędożenie” podczas którego Ewa Wanat rozmawiała z doktorem Andrzejem Depko o obyczajach seksualnych Polaków. Nie wszyscy być może wiedzą, ale już 100 lat temu Boy w swoich tekstach walczył o świadome macierzyństwo, antykoncepcję i seksualną edukację.
Ewa Wanat rozmawia z Andrzejem Depko o Boyowym chędożeniu (fot. Piotr Kasperczak)
Andrzej Depko nie dość, że przyciągnął wielu słuchaczy, to jeszcze świetnie czytał wybrane przez siebie fragmenty Boya, „wypipkując” (cytuję za autorami spotkania) co bardziej ekspresywne wyrazy określające męskie przyrodzenie. Szkoda tylko, że Ewa Wanat – mimo zachęt ze strony swego gościa – szybko pożegnała uczestników, zaraz po zakończeniu transmisji programu o g. 22.
Najbardziej wytrwali mogli tymczasem przenieść się na Scenę Główną, by wziąć udział w Dansingu, który zaserwował All Stars Dansing Band Michała Zadary.
Co mi się szczególnie spodobało?
Spodobała mi się przede wszystkim formuła spotkania: możliwość obcowania z klasyką w wyjątkowo sprzyjających okolicznościach przyrody (w Ogrodzie Krasińskich) w doborowym towarzystwie pisarzy, wydawców, aktorów i dziennikarzy (do tej ostatniej grupy należy oczywiście zaliczyć „mistrza radiowej metafory”, Tomasza Zimocha).
Na takim meczu nie mogło zabraknąć Tomasza Zimocha (fot. Piotr Kasperczak)
Mimo nie najlepszej w tym roku aury, uważam, że właśnie taka plenerowa impreza (a nie zamknięta w ścianach któregokolwiek z budynków) świetnie się sprawdza. Choć temperatura nie przekraczała 14 stopni, organizatorzy zadbali o leżaki i koce, a także możliwość zakupu ciepłych napojów i przekąsek.
Czego zabrakło?
Chyba konsekwencji w realizowaniu programu (drobne błędy w programie dotyczące godzin spotkania oraz nazwisk uczestników). Z pewnym uczuciem niedosytu obejrzałem też Kolekcję polskiej literatury współczesnej w Pałacu Rzeczypospolitej. Spodziewałem się chyba większej liczby notatek, dokumentów, tekstów znanych poetów i prozaików jak na „kolekcję” przystało.
Pałac Rzeczypospolitej późną wieczorową porą… (fot. Piotr Kasperczak)
Czy warto było wziąć udział w Imieninach Jana Kochanowskiego? Niewątpliwie tak. Bogaty program wydarzeń, znamienici goście, przyjazne otoczenie i mnóstwo okazji do obcowania z literaturą – to wszystko od samego początku gwarantowało udany i dobrze zorganizowany salon literacki. Z pewnością powrócę tu w przyszłym roku. W końcu tego właśnie poszukuję – dobrego niebanalnego humoru w literaturze pięknej.