Odpowiednie dać rzeczy słowo, czyli krótko o tytułach
Na temat definicji fraszki pisałem już na moim blogu, ale tak naprawdę krótką formę często określa sam tytuł tomiku.
Zauważmy, że niemal każdy z fraszkopisów ma swoją autorską nazwę, którą najchętniej określiłby ten gatunek literacki. I nie chodzi mi tu o jakieś etymologiczne rozważania, lecz własne poetyckie „zarysowanie” ram, w których mieści się fraszka lub wiersz satyryczny.
Sprawdźmy zresztą sami. Sztaudynger swoje fraszki nazywał przeróżnie: Piórka, Krople Liryczne, Supełki czy też Wiórki. Z tym ostatnim określeniem miał zresztą mały problem, gdyż długo zastanawiał się, jakiej formy użyć: Wiórki czy Wiórka. Po konsultacjach m.in. z profesorem Zenonem Klemensiewiczem zwyciężyła pierwsza forma. Tu wybaczcie, ale muszę wtrącić jeszcze jedną dygresję – Sztaudynger czasem wspierał się swoją córką lub wnuczką, przy formułowaniu tytułu kolejnego zbiorku fraszek. (Nazwę Wiórki podpowiedziała autorowi córka, Anna).
Chciałbym jednak na chwilę zatrzymać się przy zupełnie innym określeniu: Ucinki. W ten sposób niegdyś używane słowo Sztaudynger próbował wskrzesić dla jednego typu fraszki – tej lapidarnej, składającej się z maksimum pięciu słów.
Jak inni nazywali swoje małe arcydzieła? Dla Mikołaja Reja były to figliki, dla Tuwima – drobnostki, błahostki i przelewki, Szymborska określała je nader skromnie, mianem rymowanek (choć – tu warto dopowiedzieć – szeregowała je na Lepieje, Moskaliki, Odwódki czy Altruliki). Nie zapominajmy też, że najtrwalsze dzieło satyryczne Młodej Polski to Słówka.
Swoją drogą Sztaudynger chciał jeden ze swoich tomików nazwać Pół-Słówkami, co miało być aluzją do Boya właśnie. Nazwa byłaby trafna, bardzie chyba trafna niż określenie Madrygały, mianem którego autor Piórek chciał zdefiniować zbiór swoich komplementów, dedykacji, fraszek napisanych na cześć danej osoby. Przy wcześniejszych lekkich Wiórkach i Piórkach określenie Madrygały brzmi jak dla mnie zanadto poważnie i dostojnie.
Jak widać, ilu autorów, tyle propozycji, co świadczyć może o niezwykłym bogactwie krótkiej formy literackiej – zarówno pod kątem tematyki, jak i formy. A co z samą fraszką? Zbytnio „wytarła” się ta nazwa, nabierając nie zawsze chyba pozytywnych konotacji, kojarzona chyba zbyt często z czymś frywolnym, może nawet niepoważnym.
Zapomina się jednak, że wśród tych najmniejszych form wiele to prawdziwe perły literackie. Dlatego Sztaudyngerowskie Krople liryczne chyba brzmią dla mnie najpełniej i najładniej.