Maja Berezowska: dać odbiorcy radość
O Mai Berezowskiej pisałem już, przypominając, że była ulubioną ilustratorką fraszek Sztaudyngera. Bardziej chyba malarka znana jest z ilustracji fraszek staropolskich, wykazując się przy tym świetną znajomością dawnych epok – kostiumów, wnętrz, przedmiotów.
Sama otaczała się wśród pięknych przedmiotów, lubiła hafty, kolekcjonerskie srebra i antyki. Stąd pewnie ta miłość do klasyków. Maja chętnie ilustrowała dzieła Jana Kochanowskiego, Wacława Potockiego, Mikołaja Reja. Jej ukochanym autorem był zresztą Jan z Czarnolasu. – Ten cudny język i nie nudny wcale a wcale, a tylu nudnych pisało i pisze! – mówiła Berezowska.
Eryk Lipiński, polski karykaturzysta i satyryk, założyciel Szpilek, (nota bene ojciec Tomka Lipińskiego z Brygady Kryzys i grupy Tilt) zwracał uwagę na fakt, że Maja najchętniej malowała kwiaty, które hodowała w swym ogródku. Kwiaty, które zresztą – jak wszystkie jej rysunki i akwarele – nacechowane były niezwykłą bujnością i erotyzmem. Zwłaszcza jak na owe czasy. Mówi się zresztą, że wydanie „Piórek” Sztaudyngera w 1956 roku ze śmiałymi ilustracjami Berezowskiej było jednym z symptomów odwilży w Polsce.
Nie chcę tu przedstawiać biografii Mai, bo można ją znaleźć w wielu dostępnych miejscach. Warto jednak wspomnieć o jej pobycie w Paryżu jeszcze przed wojną. Z sukcesami spełniała się tam jako rysowniczka i karykaturzystka takich pism, jak Le Figaro, Le Rire czy Ici Paris. W tym ostatnim zresztą zamieściła w 1935 roku cykl 11 rysunków „Miłosne przygody słodkiego Adolfa”, będących karykaturą Hitlera.
– I okropna powstała awantura! – wspominała Berezowska na łamach Szpilek. – Ambasada niemiecka wystąpiła, że to obraza głowy państwa, odbył się proces na którym bronił mnie słynny wówczas prawnik i polityk Albert Sarrault, skazano mnie na 500 franków grzywny. W apelacji Sarrault wołał: „to wstyd dla Ville Lumiere! W mieście artystów skazywać artystkę za jej dzieło!” Grzywnę zmniejszono do symbolicznej, ale gdy hitlerowcy przyszli do Polski, przypomnieli sobie o mnie, niestety!”.
W czasie wojny była więziona na Pawiaku, następnie została wywieziona do Ravensbrück. Ale nawet tam – jak sama wspominała – „wydłubywała” chwile radości, projektując lalki do szopki wystawianej w obozie czy kreśląc artystyczne portrety więźniarek.
– Wiedziałam, że poślą rodzinom te portrety i chciałam te rodziny pocieszyć, a także chciałam, by one same były zadowolone, choćby z własnej urody. Kobietom zwłaszcza to pomaga żyć – wspominała malarka.
Warto choćby nawet przez pryzmat tych biograficznych przeżyć i doświadczeń spojrzeć czasem na rysunki i szkice Mai Berezowskiej. Widać w nich doskonale radość i pochwałę życia. I taki też był cel jej sztuki: „dać odbiorcy radość i podnieść na wyższy poziom zainteresowania”.
Najlepiej rzecz jednak spointuje tekst Agnieszki Osieckiej:
Pająk
O gdybym była panią Mają,
złocistą bym znalazła sieć,
łowiła chłopców bym w ruczaju,
by z tego życia ciut-ciut mieć.
O ciut ciut ciut,
o mieć mieć mieć
O gdybym była panią Mają,
pachnącą skórę miałabym,
tańczyłabym wciąż, choć nie grają,
a w głowie szum i rym cym cym.
O szum szum szum,
o rym cym cym.
O gdybym była panią Mają,
panienkę bym złowiła też,
bo najszczęśliwszy taki pająk,
co jest na słońce i na deszcz
o też, też, też –
w deszcz, w deszcz, w deszcz.