Dwa słowa o słynnej łódzkiej kawiarni „Fraszka”

Zanim przeczytałem książkę „Warszawskie kawiarnie literackie” prof. Andrzeja Makowieckiego, kilka miesięcy wcześniej trafiły do mnie „Pamiętniki” Eryka Lipińskiego, w których słynny karykaturzysta i założyciel „Szpilek” wspomina o kawiarni literackiej Fraszka. Pomyślałem wówczas, że warto byłoby poszerzyć wiedzę na temat kawiarni artystycznych o lokale znajdujące się poza stolicą.
Co prawda, prof. Makowiecki zaczyna swą książkę od Krakowa, bo tu zdają się być początki polskiej kawiarni literackiej (z pałacem Tarnowskich Na Szlaku czy słynnym Paonem na czele), ale być może krajobraz salonów, mleczarni (kiedyś rzadko używano określenia „kawiarnia”) i miejsc, w których spotykali się literaci i ludzie kultury daleko wykracza poza Kraków i Warszawę.
Eryka Lipińskiego anegdota o „Fraszce”
Jednym z takich miejsc niewątpliwie była kawiarnia literacka Fraszka mieszcząca się przy ulicy Piotrkowskiej 96 w Łodzi. Eryk Lipiński wspomina o niej epizodycznie, jak przy suto zakrapianym stole wspólnie z Janem Brzechwą i Tadeuszem Jańczykiem (działaczem ze spółdzielni „Społem”) zainicjowali pomysł na powstanie książeczki dla dzieci propagującej ideę spółdzielczości. Tak powstała bajka „Opowiedział dzięcioł sowie”. Lipiński kończy to wspomnienie nader celną puentą:
„Książeczka ta może służyć nie tylko dzieciom, ale i przeciwnikom prohibicji jako niezbity dowód korzyści wynikających z picia wódki w dobrym towarzystwie”.
Zainteresowanych odsyłam do „Pamiętników”, gdzie podobnych historii i anegdot, znajdziecie bez liku oraz do książki Mariusza Urbanka „Brzechwa nie dla dzieci”.
Życie literackie powojennej Łodzi
W latach 1945-1948 w Łodzi kwitło życie literackie i artystyczne – wychodził tu m.in. miesięcznik literacki „Kuźnica”, swoje redakcje miały pisma satyryczne „Szpilki”, „Mucha” i „Rózgi”, w Łodzi mieściły się biura „Czytelnika” oraz „Książki i Wiedzy”, nie wspominając o wytwórniach filmowych i teatrach. „Nic więc dziwnego – pisał w „Pamiętnikach” Eryk Lipiński – że zebrali się tu czołowi literaci, dziennikarze, muzycy, aktorzy, plastycy i miasto to stało się ośrodkiem polskiego życia kulturalnego”.
Najpełniejszy obraz słynnej łódzkiej kawiarni odnalazłem w książce Jana Huszczy „Wspominki nie zawsze frasobliwe”. Dla autora wielu satyr i fraszek musiało to być znaczące miejsce, skoro łódzką „Fraszkę” nazywał „Jamą Michalikową” (nawiązując przez to do słynnej krakowskiej kawiarni artystycznej założonej przez Apolinarego Jana Michalika).
Profesor Makowiecki zauważył, że w wielu kawiarniach literackich kawa nie należała do najlepszych w mieście. Podobnie było z łódzką „Fraszką”. Choć na ścianie tej kawiarni widniał ponoć rysunek Jerzego Zaruby z zachęcającym dwuwierszem:
Przyjemności wiele stąd:
mała czarna, duża… blond!
Metafizyka i urok łódzkiej „Fraszki”
Powodzenie „Fraszki” bierze się z kilku powodów. Pierwszy – chyba oczywisty: kawiarnię uruchomiła Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik”, której siedziba mieściła się właśnie przy Piotrkowskiej 96 (kawiarnia znajdowała się na parterze). Przez słynną łódzką kawiarnię przewinęło się wielu najwybitniejszych przedstawicieli polskiej kultury. Można tu było spotkać Mieczysława Jastruna, Adama Ważyka, Kazimierza Brandysa, wpadał czasem Jarosław Iwaszkiewicz, bywali Stanisław Lec, Zofia Nałkowska czy Konstanty Ildefons Gałczyński.
„Niejeden nowy wiersz, opowiadanie czy artykuł tam właśnie znalazły swoich pierwszych słuchaczy i krytyków” – wspomina Jan Huszcza, dla którego największym wydarzeniem było zapewne poznanie we „Fraszce” Juliana Tuwima.
Mimo iż łódzka kawiarnia Fraszka po kilku latach została zlikwidowana i zamieniona na…. sklep spożywczy, z pewnością zasługuje na pamięć. Wielka szkoda, że właściciel lokalu nie pomyślał o wyłożeniu tam księgi pamiątkowej. Być może jakieś dobre wydawnictwo pokusi się kiedyś o piękną publikację ilustrującą „Fraszkę” – ze wspomnieniami bywalców, unikalnymi fotografiami i barwnymi anegdotami – która oddałaby ducha i metafizykę tego wyjątkowego miejsca…