Każdy miał swojego Kerna

W grudniu skończyłby 90 lat. Ludwik Jerzy Kern, popularny poeta, satyryk, dziennikarz. Jeden z głównych filarów „Przekroju”.
Do redakcji krakowskiego tygodnika przyprowadził go w 1948 roku sam Konstanty Ildefons Gałczyński. „To była w tamtych czasach wielka klasa. Dostać się do „Przekroju” to był los wygrany na loterii” – wspominał Kern. W ciągu paru sekund zdecydował wówczas, że nie wróci do Wyższej Szkoły Teatralnej, ani do łódzkiego oddziału PAP, gdzie krótko pracował, tylko przeniesie się do Krakowa.
Marian Eile, założyciel i redaktor naczelny „Przekroju”, miał wówczas powiedzieć: „Niech on zostanie na tydzień na próbę” i tak przepracował Kern 34 lata, a po przejściu na emeryturę był jego stałym współpracownikiem. Do czasu gdy w 2002 roku „Przekrój” przeniesiono z Krakowa do Warszawy.
Do historii przeszła m.in. redagowana przez Kerna końcowa rubryka pisma – „Rozmaitości”. Zaczął je tworzyć na początku Jerzy Waldorff w normalnym pionowym kształcie. Ale kiedy Waldorff przeniósł się do Warszawy, Kern przejął redakcję strony „Rozmaitości” i zaczęto ją drukować w poprzek. Gościł na nich nie tylko jako autor zabawnych wierszy, ale i twórca rubryczek „O Wacusiu” czy „Prosimy nie powtarzać”.
Jak celnie zauważył Tadeusz Nyczek, wspominając ostatniego z Wielkich Ojców „Przekroju” – każdy miał swojego Kerna. Dzieci kochały jego „Ferdynanda Wspaniałego” i „Proszę słonia”, starsi „Podglądanie rodaków” i „Kernalia”. Ale był też Kern doskonałym tłumaczem literatury pięknej, reportażystą, autorem piosenek „Cicha woda”, „Lato, lato”, „Wojna domowa” czy „Nie bądź taki szybki Bill”. Pisał też fraszki, skecze, anegdoty, wiersze, teksty kabaretowe.
„Kern był urodzonym satyrykiem obdarowanym talentem do nieobrażania się za słowa – wspomina Nyczek.
Otrzymał wiele nagród i wyróżnień, w tym m.in. Nagrodę Literacką miasta Krakowa, Nagrodę Prezesa Rady Ministrów za twórczość dla dzieci, a także Order Uśmiechu. Został także odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi i Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Poniżej prezentuję garść fraszek Ludwika Jerzego Kerna:
Męski punkt widzenia
Stwierdzić należy z całą przykrością,
że większość żon jest za prawożonnością.
Teatroman
Pod teatrem obudził się pijak nad ranem
i spytał z miejsca:
– K…, co jest grane?
Takie to nasze czasy
Człowiek się pali do rzeczy wzniosłych,
na czyn chwalebny idzie mu ślina,
a tu paznokcie, patrzy, urosły
i znów je trzeba obcinać.
Już starożytni
Miłość to nie jest zajęcie dla beks.
Już starożytni mówili:
dura sex, sed sex.
Na zdjęciu Ludwik Jerzy Kern z żoną Martą Stebnicką, fot. Jan Popłoński (wikimedia commons)