„Wiadomości Literackie” prawie dla wszystkich
Mało kto dziś pamięta, że na łamach „Wiadomości Literackich” Nałkowska publikowała fragmenty „Granicy”, a Boy „Obrachunków fredrowskich” i „Marysieńki Sobieskiej”. To na kartach tego tygodnika Brzechwa – jeszcze jako Jan Lesman – doradzał autorom w kwestiach prawnych. Tuwim zaś po raz pierwszy zaprezentował „Lokomotywę”, ale znacznie ważniejsze dla niego, poza wierszami dla dzieci czy słynnymi kuriozami, było zamieszczenie na łamach tego periodyku swego rodzaju programu poetyckiego:
„Słowa istnieją same przez się i dla siebie samych, a nam pod ich dźwięki, jak pod nuty, wpisywać wolno teksty uczuć i obrazowań albo też chłonąć samą eufonię, której składniki narastają na przebiegu rytmicznym wiersza, dając w rezultacie dwuwymiarowe zdarzenie estetyczne”. Sens, treść – te czynniki byłyby wymiarem trzecim”
– Julian Tuwim, „Wiadomości Literackie” 1931.
Niezwykłą wiedzę na ten temat dostarcza lektura książki Małgorzaty Szpakowskiej, „Wiadomości Literackie prawie dla wszystkich”. Autorka z wyjątkową precyzją opisuje czytelnikowi historię pisma, jego twórców i najważniejszych autorów. Z niezwykłą starannością odnotowuje każdy szczegół dotyczący szaty graficznej, formatu i nakładu, aż po koszt druku. Nie uchodzą też uwadze autorki przedziwne maniery i eksperymenty językowe, jak choćby spolszczanie imion autorów francuskich (stąd w niektórych numerach Andrzej Maurois czy Paweł Valéry). Oczywiście nie omija też francuskiego pierwowzoru pisma oraz sprawy najważniejszej – jej twórców, którzy w głównej mierze decydowali o charakterze gazety.
Redaktor Grydzewski
Szpakowska sporo miejsca poświęciła zilustrowaniu sylwetki redaktora Grydzewskiego. Dziś powiedzielibyśmy o nim człowiek-orkiestra. Tymczasem Mieczysław Grydzewski osobiście poprawiał rękopisy, łamał każdy numer w drukarni, robił korektę „Wiadomości Literackich”, „Skamandra”, „Pologne litteraire” oraz „Przyjaciela Psa”.
Wiadomości Literackie od początku uchodziły za autorskie pismo Grydzewskiego, odbicie jego gustów i fobii, materialne świadectwo jego poglądów na kulturę, a z biegiem lat również na społeczeństwo i politykę – zauważa Małgorzata Szpakowska. Zaraz jednak dodaje, że „sam pisał niewiele, bardzo rzadko pod pełnym nazwiskiem, częściej podpisywał się kryptonimami „mg.” lub „jam” albo redagował anonimowe noty rozmaitych odmian”.
Autorka w wielu miejscach pokazuje mocne strony tygodnika, choćby unikanie jakichkolwiek deklaracji ideowych czy artystycznych. Ale przy okazji wytyka twórcom skoncentrowanie życia kulturalnego niemal wyłącznie na Warszawie, lakoniczność w odpowiadaniu na pisma do redakcji. Szpakowska zwraca jednak uwagę na problemy z finansowaniem pisma czy kłopoty z cenzurą, zwłaszcza w latach trzydziestych.
Kłopoty z cenzurą
Temat cenzury, zarówno w Polsce, jak i poza jej granicami, był wielokrotnie podnoszony na łamach pisma. Jak odnotowuje Szpakowska, w 1927 roku pojawia się wzmianka, że w Bazylei „Ulissesa” Joyce’a mogą nabyć jedynie „lekarze i ludzie powyżej 25 lat, zajmujący się literaturą”, natomiast w 1930 roku tygodnik donosi o aresztowaniu studenta, u którego znaleziono egzemplarz „Kochanka lady Chatterly”. Więcej miejsca zajmuje oczywiście temat cenzury w Polsce. Każdą jej ingerencję w „Wiadomościach” komentował i kwestionował Grydzewski (najczęściej pod kryptonimem mg).
Na łamach Wiadomości Literackich niezbyt regularnie pojawiał się redagowany przez Grydzewskiego Przegląd prasy. Czasem w rubryce tej pojawiały się ciekawostki, czasem tematy ważne i doniosłe – konstatuje Szpakowska. I cytuje notę Żydzi, Czesi i Tatarzy w polskiej literaturze zamieszczoną w numerze 4/1936, w której jest mowa o tym, że:
„Głos Narodu” nie dopuszcza myśli o powołaniu Tuwima w skład Polskiej Akademii Literatury (bo Żyd), że „Wiara i Życie” wywodzi brak patriotyzmu w powieściach Emila Zegadłowicza z faktu, że autor miał dziadka Czecha i ojca Rusina, że wreszcie „Markuryusz Polski” wyrzuca Iłłakowiczównie pochodzenie tatarskie”.
Leksykalne fobie redaktora
Tym, co wyróżnia Grydzewskiego jest także specyficzne poczucie humoru – pisze autorka. Ujawniane nie tyle w Przeglądach prasy, co w „drobnych pomysłach redakcyjnych, w ciekawostkach i we wzmiankach na najdziwniejsze tematy”. Stąd chyba moje zamiłowanie do Silvy Rerum. Grydzewski uchodził za bardzo skrupulatnego redaktora, wręcz idealnego. Pewnie dlatego przypisuje mu się liczne powiedzenia, choćby takie: „ja wprawdzie świetnie wiem, że Pana Tadeusza napisał Juliusz Słowacki, ale na wszelki wypadek sprawdzam” czy „słup telegraficzny to dobrze zredagowana sosna”.
Szpakowska pisze jednak o licznych „fobiach leksykalnych i interpunkcyjnych” redaktora oraz podaje przykłady wielu błędów. Nie były to zapewne grzechy szczególnie ciężkie, „zwłaszcza na tle nieprawdopodobnego niechlujstwa prasy międzywojennej” (określenie „niechlujstwo” pada w książce pod adresem prasy prowincjonalnej kilkakrotnie), gdyż stronicę dalej autorka przyznaje Grydzewskiemu rzadki talent redaktorski i traktowanie każdego z numerów jako całości.
Trzy osobowości „Wiadomości Literackich”
Nie każdy wie, że przez 11 lat etatowym pracownikiem „Wiadomości Literackich” był Władysław Broniewski. Szpakowska śledząc opinie na temat Broniewskiego, stawia pytanie, czy był dobrym sekretarzem tygodnika, czy raczej „bimbał na pismo i jego sprawy”. I zauważa, że przez dwa miesiące, podczas gdy Broniewski był aresztowany, obowiązki sekretarza pełniła żona poety, Janina. Jak oboje radzili sobie z tą pracą? Warto przeczytać.
Choć to Grydzewski był twórcą pisma, uważa się, że największy wpływ na kształt tygodnika mieli Słonimski, Boy i Tuwim. I tym postaciom poświęca autorka trzy bodajże najciekawsze rozdziały książki, które koniecznie należy przeczytać z uwagą i ołówkiem w ręku.
Tygodnik z misją
Wiadomości Literackie to nie tylko wiersze, opowiadania, recenzje, felietony, konkursy, przegląd prasy czy popularne rozrywki umysłowe. Znalazło się tu miejsce na reportaż, sztuki plastyczne, film, teatr czy muzykę. Twórcy pisma starali się edukować swoich czytelników także w innych dziedzinach, takich jak socjologia, estetyka, socjologia, filozofia i religia oraz prawo.
W tej ostatniej dziedzinie wyspecjalizował się wspomniany już przeze mnie Jan Brzechwa, który na łamach „Wiadomości Literackich” raz odpowiadał, czy George Sand była lesbijką, innym razem „czy wykonywanie utworów muzycznych podczas nabożeństw narusza prawo autorskie”. Oczywiście nie brakowało też poważniejszych tematów prawnych do omówienia w charakterystyczny dla Lesmana przystępny sposób.
Zdaniem Szpakowskiej tę edukacyjną rolę twórcy tygodnika traktowali jak rodzaj posłannictwa. „Mógł Boy żartem podpisywać się Boy-Mędrzec, ale w tym żarcie było sporo przekonania o własnej roli; mógł Słonimski nazwać się heretykiem na ambonie, ale swoją ambonę traktował poważnie” – pisała autorka.
„Wiadomości Literackie”, ale nie dla wszystkich
„Wiadomości Literackie prawie dla wszystkich” to ciekawie skonstruowana historia pisma, które przez niemal dziesięć lat nie miało na rynku konkurencji. Autorka umiejętnie i z wyczuciem prowadzi czytelnika przez gąszcz wątków, dat, nazwisk, polemik, problemów o tematyce kulturalnej i literackiej oraz politycznej i społecznej. Warto sięgnąć po tę pozycję nie tylko przez wzgląd na twórcę i współpracowników tygodnika. Można przez pryzmat tej opowieści spojrzeć szeroko na życie kulturalne i towarzyskie artystów, którzy w Drugiej Rzeczypospolitej stworzyli wokół „Wiadomości” swoisty „salon z reglamentowanym dostępem”.
—-
Małgorzata Szpakowska, Wiadomości Literackie prawie dla wszystkich, Warszawa 2012