O pasjach Tuwima i książkach, których nie napisał
Julian Tuwim wciąż mnie zaskakuje i zachwyca. Mój zachwyt wzrósł jeszcze bardziej, gdy przeczytałem „Rozmowy z Tuwimem”, małą książeczkę wydaną w 1994 roku nakładem Wydawnictwa Semper. Cóż takiego niezwykłego w niej odnalazłem? Otóż jest to zbiór 31 wywiadów z Tuwimem. Czy liczba ta ma znaczenie? Zapewne tak, jeśli weźmiemy pod uwagę, że autor „Kwiatów polskich” udzielił w sumie niespełna 50 wywiadów.
Poza tym rozmowy te zostały zanotowane przez takie osobistości, jak Jan Błoński, Roman Brandstaetter, Jan Józef Lipski, Marian Eile (twórca i pierwszy redaktor naczelny Tygodnika „Przekrój”) czy Artur Marya Swinarski (wybitny satyryk i dramaturg, o którym niebawem napiszę więcej). Ale wróćmy do Tuwima i jego wywiadów.
„Tyle wiem o poezji, co ptak o ornitologii”
Co z nich wynika? Że Julian Tuwim nie lubił rozmawiać o swojej twórczości. W rozmowach odpowiadał, że wie tyle o poezji, co ptak o ornitologii. Bo – jak podkreśla w przedmowie Tadeusz Tomaszewski – jego wyjątkowa samowiedza pisarska ujawnia się w akcie twórczym. Tuwim sam przyznawał, że nie lubił wywiadów, że nie potrafi się w rozmowie wysławiać (zwykł mawiać: „cóż ja wiem”), a to, co ma do powiedzenia zamieszcza w swoich wierszach.
W jednym z wywiadów możemy zresztą przeczytać: „(…) to, co się myśli i wspomina jest tylko cieniem prawdy, która była, potem słowa są cieniem tych myśli, a odbicie tych słów (…) w czasopiśmie, w wywiadzie już tylko cieniem siódmej wody po kisielu tego, co naprawdę było”. Mam wrażenie, że Tuwim z jednej jeszcze przyczyny nie lubił tych „rozmów” – bo nie miał dostatecznej kontroli nad słowem.
Warto bowiem pamiętać, że wywiad nie był w latach 20-tych i 30-tych ub. wieku tak popularną formą jak teraz. Poza tym nie było możliwości zapisywania rozmów na dyktafon. Nierejestrowane rozmowy trudno zweryfikować, poddać korekcie, nie mówiąc już o tym, że rzadko były one autoryzowane. Tuwim po takiej „rozmowie” nie ze wszystkim się zgadzał, a po publikacji pisał prośby o sprostowanie. Trudno się temu dziwić.
Mając to na uwadze i nabierając pewnego dystansu do owych „wypowiedzi”, które być może nie do końca są stricte Tuwimowskie w literalnym znaczeniu tego słowa, możemy jednak wczuć się w ich klimat i wydobyć niezwykle cenną wiedzę na temat biografii, pasji, marzeń, niepokojów i tęsknot poety.
Wielbiciel słowa
Jeśli by wydzielić najważniejsze tematyczne obszary, jakich dotyczyły owe rozmowy, można by wymienić nade wszystko: bibliofilskie zainteresowania Tuwima, przekłady literackie, nad którymi pracował, związki poety z radiem, filmem i teatrem, a także perypetie jego ucieczki z kraju. Są tu jednak jeszcze co najmniej dwie kwestie warte poruszenia.
Pierwsza to jego miłość do słowa polskiego i sposób postrzegania słowa. „Gdy je stwarzam, gdy je zdobywam, odczuwam niemal rozkosz fizjologiczną” – wspominał w jednym z wywiadów. W innym mówił: „Ja słowo widzę. Słowo jest treścią mej twórczości. Słowo musi tkwić niewzruszalnie w zdaniu. Musi być wmontowane w łożysko zdania”. Tuwim opowiadał o słowach jak o żywych stworzeniach, mówił o barwie i zapachu słów. W istocie kochał Słowo do granic obłędu.
Julian Tuwim – badacz i kolekcjoner słowa
Dlatego właśnie Tuwim badał rozwój i historię słów wszelakich, ustawiał je i zestawiał w różnych konstelacjach, gromadził setki tomów słowników, tworzył i definiował jedne, odkrywał i tłumaczył inne. Śledził, wydobywał z kontekstów, porównywał, odnajdywał w książkach z wszystkich języków europejskich – od druków jarmarcznych, broszur prowincjonalnych po atlasy geograficzne, opasłe tomy dotyczące medycyny czy biologii, wreszcie – słowniki i gramatyki.
„Moja najulubieńsza lektura to gramatyki i słowniki tzw. egzotycznych języków” – chwalił się autor „Balu w operze”, pokazując dziennikarzowi swoją nową antykwaryczną zdobycz – gramatykę tybetańską… Ta kolekcjonerska mania Tuwima pielęgnowana od dzieciństwa w połączeniu z uwielbieniem dla słowa dała ujście w jego bogatej i różnorodnej twórczości.
Sam najpiękniej to wyraził w słowach:
„W każdym języku są skarby. Odkrywali je ludzie często przypadkowi, zapomniani, ludzie stojący daleko od lingwistyki i zawodowo uprawianej literatury. Zdaje mi się, że szukanie tych językowych trafności jest cząstką mej sztuki poetyckiej”.
Tuwima dzieła nie napisane
Druga kwestia niezwykle istotna to plany, których Tuwim nie zdążył zrealizować. Jeśli weźmiemy pod uwagę olbrzymi wachlarz zainteresowań poety oraz tę niezwykłą bibliofilską pasję, która – jak sam twierdził – wynikała jedynie z samej pasji poszukiwania, to musimy przyznać, że plany wydawnicze miał bardzo ambitne. I w wielu przypadkach brał na siebie olbrzymi ciężar. Zazwyczaj taką pracę latami wykonują specjalistyczne instytuty lub całe zespoły redakcyjne.
Poniżej przybliżam listę dzieł nie opublikowanych przez Tuwima
- Słowo i obyczaj – pod tym tytułem miało się kryć zestawienie leksyki dotyczącej pewnych dziedzin życia w związku z obyczajem polskim. Miały się tam znaleźć różnego rodzaju socjolekty i odłamy języka, takie jak gwara więzienna, uczniowska, żołnierska, słownictwo związane z zabobonami i przesądami, język gastronomiczny etc.
- Studium o rymie męskim w poezji polskiej – studium nigdy nie powstało, ale w istocie Tuwim pracował nad tym dziełem, w jego archiwum zachowały się materiały do słownika rymów męskich z okresu międzywojennego oraz pobytu poety w Ameryce.
- Wety parnaskie – miał to być zbiór szkiców dotyczących techniki poetyckiej i „rozmaitych osobliwości literackich”. Pomysł zmieniał wielokrotnie tytuł i ulegał wielu zmianom. W 1932 roku dzieło miało mieć tytuł „Wesoła filologia”, w 1935 roku Tuwim zapowiadał w jednym z wywiadów, że będą to „Wety parnaskie”. Dwa lata później, w 1937 roku, książka pomysł rozrósł się do trzech tomów: „Panopticum literackie”, „Galeria grafomanów” oraz „Zwierciadło głupoty”. „Panopticum poetyckie” miało stanowić zbiór artykułów o akrostychach, anagramach, centonach, tautogramach, wierszach makaronicznych, rymach, przekładach, o grze słów, kalamburach etc. Dzieło to nie zostało jednak opublikowane, ani „Galeria grafomanów na przestrzeni wieków”, ani monografia o grafomanie i piosenkarzu Soterze Rozbickim. Materiały zebrane przez Tuwima o Rozbickim zostały wykorzystane przez Janusza Dunina w książce „Żywot Sotera Rozmiar Rozbickiego”.
- Słownik frantowski i sowizdrzalski – w czasie swego pobytu na emigracji przez kilka lat Tuwim pracował nad słownikiem humoru, satyry, ironii, przysłów, powiedzonek pogaduszek, a także wulgaryzmów. Z braku źródeł, nad hasłami pracował z głowy, miał nadzieję, że po powrocie do kraju pomoże mu grupa polonistów.
- Podróż lingwistyczna dookoła świata – ta pozycja nie miała nawet tytułu, Tuwim mówił o niej jako o podróży lingwistycznej. Miała to być książka adresowana do młodego czytelnika, którego chciał zapoznać z językami pozaeuropejskimi. W książce miało się znaleźć wiele próbek, tekstów, słowniczków, tablic porównawczych, wzorów alfabetów, a także ilustracji. „Skończyłem właśnie rozdział o języku hawajskim, zabieram się do japońskiego” – mówił w jednym z wywiadów.
- Antologia wierszy satyrycznych i humorystycznych XIX wieku – o planach wydania tej książki i wielu innych pisze Jan Błoński w wywiadzie z Tuwimem. Wiemy tylko, że pracy nad nią nie ukończył.
- Uczone rozrywki – to kolejna pozycja, która miała być adresowana do młodzieży. Tuwim chciał tu zamieścić zagadki, logogryfy, ciekawostki i zabawy umysłowe. Jak mówił w wywiadzie z Janem Błońskim, nawet jego córka Ewa, niecierpliwie na nią czekała. Wcześniej Tuwim rozmawiał z wydawnictwem „Książka i Wiedza” na temat wydania książki pod roboczym tytułem „Zagadki, szarady”, ale i ta praca nie została ukończona.
To zapewne lista niepełna, ale pokazuje, z jakim ogromem pracy chciał zmierzyć się Tuwim. Brakowało mu bowiem osobnego wydawnictwa, które zajmowałoby się wyłącznie wydawaniem nowych bibliografii, słowników, encyklopedii. Pod tym względem poeta wyprzedzał epokę, pracując jak wydawnictwo. W jednym z wywiadów powiedział: „Pisarz musi mieć warsztat (…). Na półkach pisarzy muszą stać i zawsze być pod ręką źródła jego tworzywa, a tym tworzywem jest słowo”. I nad tym słowem każdego dnia pieczołowicie pracował.
na zdjęciu: Witkacy – Julian Tuwim, fot. wikimedia commons