„Kłopot z istnieniem”, czyli o aforyzmach Henryka Elzenberga
„Kłopot z istnieniem. Aforyzmy w porządku czasu” Henryka Elzenberga to jedna z pierwszych ważnych lektur, jakie wpadły mi w ręce jeszcze podczas studiów. Kolega, który puścił książkę w obieg w naszym akademiku, nie dość, że użyczał ją także innym kolegom (i znajomym tychże kolegów), to jeszcze pozwalał każdemu na marginesie pisać komentarze do owych zapisków.
Widać było po stanie tego egzemplarza, że trafił już do wielu czytelników, imponująca była też liczba zakładek, fiszek i zapisanych ołówkiem notatek. Wiedząc, że profesor Elzenberg wykładał niegdyś na moim Uniwersytecie, z tym większym szacunkiem brałem ją do ręki i poddawałem się uważnej, acz niełatwej, lekturze…
Wtedy jeszcze niewiele wiedziałem o autorze tego niezwykłego dziennika filozoficznego. Ale już wówczas treść zapisków, mnogość i głębia poruszanych tematów pokazały mi ogromny dorobek intelektualny, ale i – co jest raczej rzadkością – niezwykły talent literacki autora. Z nieukrywaną zazdrością spoglądałem więc na studentów filozofii, którzy z wypiekami na twarzy prowadzili w korytarzach domu studenckiego dysputy o Elzenbergu. Zanim jednak skreślę kilka słów na temat samego diariusza, pochylę się jeszcze nad sylwetką wyjątkowego i chyba niedocenionego filozofa.
Elzenberg – wielki humanista
Trzeba Wam wiedzieć, że profesor Elzenberg spisywał swoje przemyślenia przez 56 lat. Forma dziennika, jaką przyjął autor „Kłopotu…” na szczęście w założeniu odrzuca niestrawny akademicki dyskurs, stanowi raczej chronologicznie uporządkowany zbiór myśli – refleksji nad szeroko pojętą kulturą, historią i religią. To chyba jedyny w swoim rodzaju diariusz pisany przez ponad pół wieku przez wybitnego polskiego filozofa.
W opinii swoich studentów profesor Elzenberg nie uchodził za szczególnie efektownego wykładowcę. Jego wykłady nie porywały, były „raczej suche, prowadzone według szczegółowo opracowywanych notatek”. Dopiero na seminariach, które profesor prowadził z estetyki, etyki i historii myśli starożytnej, i podczas prywatnych spotkań czuło się, że ma się kontakt z „dziedzictwem myśli europejskiej”. Wielu z jego seminarzystów uznawało go właśnie za wielkiego humanistę i „ostatniego Europejczyka”.
Elzenberg – mistrz i mentor Herberta
Tak się szczęśliwie złożyło, że w połowie lat 40. ubiegłego wieku Zbigniew Herbert rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. I wówczas poeta miał okazję zetknąć się z profesorem, uczestnicząc w jego wykładach i seminariach. Jaki wpływ odegrał wybitny filozof na postawę życiową i twórczą Herberta, możemy wyczytać nie tylko z kart „Kłopotu…” ale także z korespondencji, jaką obaj humaniści prowadzili w latach 1951-66. Elzenbergowskich śladów sporo jest też w wierszach i esejach Herberta.
„Kim stałbym się, gdybym Cię nie spotkał – mój Mistrzu Henryku” – pytał retorycznie poeta w wierszu „Do Henryka Elzenberga w stulecie Jego urodzin”. I odpowiadał:
Byłbym do końca życia śmiesznym chłopcem
Który szuka
Zdyszanym małomównym zawstydzonym własnym istnieniem
Chłopcem który nie wie
Żyliśmy w czasach które zaiste były opowieścią idioty
Pełną hałasu i zbrodni
Twoja surowa łagodność delikatna siła
Uczyły jak mam trwać w świecie niby myślący kamień
Cierpliwy obojętny i czuły zarazem
Zapewne warto odkryć treść tych korespondencyjnych rozmów prowadzonych przez mistrza Elzenberga i jego młodszego przyjaciela-poetę – dwóch wybitnych twórców polskiej kultury. Na pierwszy rzut oka każdy poruszał się intelektualnie w zupełnie innym obszarze. Z jednej strony aksjolog, etyk czy estetyk, z drugiej zaś – poeta i eseista. Jednak gdy przyjrzeć się uważniej życiu i twórczości obu humanistów, widać w nich sporo paralel i cech wspólnych (o czym pisali już m.in. Mirosław Tyl oraz Barbara Toruńczyk).
Elzenberga stosunek do poezji
To co zapewne wyróżnia Elzenberga to jego stosunek do poezji i do twórczości w ogóle. Bo poezja była zdaniem autora „Kłopotu…” swego rodzaju sojusznikiem filozofii. Musi ona jednak – wedle opinii filozofa – być wyrazem jakichś idei, głębszych poglądów na temat życia…
„Poezja potrzebuje idei, religii, filozofii, dążeń etycznych; musi się karmić ideą i głosem jakiejś myśli o świecie”.
Elzenberg zwraca też uwagę na podobieństwa między historią a dziejami kultury, co ujmuje w formie innego aforystycznego wpisu:
„Poezja, miłość, sztuka, marzenie – wszystko to, zawsze i wszędzie, kwitnie tylko pod osłoną żelaza”.
W innym miejscu autor „Kłopotu…” zauważył:
„Kultura i przeszłość stały się dla mnie synonimami: niedobrze! W dalszej konsekwencji przyszło szukanie pierwiastka nieprzemijającego, który by z tej przeszłości jakoś przecież w teraźniejszość też sięgał (…)”.
Pamiętajmy, że Henryk Elzenberg studiował nie tylko filozofię, ale też literaturę francuską i filologię klasyczną i chciał się nawet poświęcić działalności krytycznoliterackiej. Co ciekawe, filozof i mentor Herberta także… pisywał wiersze. Zresztą w połowie 1953 roku, gdy wybierał się do szpitala w Gdańsku, przesłał poecie „odpisy swoich wierszydeł”.
Filozofowanie Elzenberga
Co przekazywał Elzenberg swoim studentom? Między innymi to, że filozofowanie to nieustanna gotowość podejmowania walki w obronie uznawanych przez siebie wartości.
„Stan filozofowania jest stanem wojny. Nie dajmy się omamić pozorom: stosunki między filozofami mogą być jak najbardziej kurtuazyjne – nie przeszkadza to, że są walką, o światopogląd, a więc o życie. Kto się w tej walce nie broni, to znaczy nie atakuje, ten ginie: odebrane mu zostaje oblicze własne i zostaje starty z oblicza ziemi”.
Taki też był profesor Elzenberg – do końca życia wierny samemu sobie i swoim ideałom, dla którego prymarną rzeczą było pozostać niezależnym zarówno w sferze intelektualnej, jak i w życiu politycznym. Stąd zapewne udział w I wojnie światowej i w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 roku. Stąd konflikty z otoczeniem w niełatwych przecież czasach stalinowskich.
Był więc autor „Kłopotu…” samotnikiem, perfekcjonistą. Filozofem, który niejednokrotnie szedł pod prąd, wbrew współczesnym światopoglądom, nie zakładając jakichkolwiek możliwości układania się z ówczesną władzą. Dlatego m.in. został odsunięty od zajęć dydaktycznych na toruńskim uniwersytecie w 1950 roku. (Po niedługim czasie ministerstwo uniemożliwiło mu prowadzenie zajęć z literatury francuskiej na innej uczelni).
Co sam autor sądził o prowadzeniu dziennika?
„Właściwie cały rozwój człowieka polega na nieustannym sądzeniu siebie. W tej chwili czuję i myślę w sposób taki a taki; postęp to będzie: wykryć słabość w tym myśleniu i czuciu i choć trochę wznieść się ponad nie. Z każdej takiej walki z sobą i próby wychodzi się nieco dojrzalszym”.
I kilka zdań dalej Elzenberg dodaje:
„Spisywanie jest po prostu dostarczeniem sobie rzetelnych dokumentów do wiecznego procesu, jaki sam sobie wytaczam”.
Każda notatka zaczerpnięta z „Kłopotu z istnieniem” to cenny materiał do refleksji nad człowiekiem i otaczającym go światem. Polecam tę niezwykłą książkę, do której zawsze można powrócić, zatrzymać się i zadumać. I znów do niej sięgnąć. Bo w tym właśnie „kłopot”, że stawia trudne pytania, ale też pomaga w znalezieniu odpowiedzi.
—-
Henryk Elzenberg, Kłopot z istnieniem. Aforyzmy w porządku czasu, Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2002.