O butach Gałczyńskiego, czyli jak powstały „Dysproporcje”
Kiedy przeglądałem londyńskie „Wiadomości” w poszukiwaniu informacji na temat Mieczysława Eizenmanna (autora wydanych w 1946 roku „Fraszek wojennych”), natrafiłem na ciekawy artykuł o Gałczyńskim. Jego autor, Edmund Goll, wspomina w nim o miejscowości Quakenbruck, w której mieściła się redakcja „Dziennika Żołnierza 1 Dywizji Pancernej” (redaktorem tego pisma był zresztą przywoływany przeze mnie Eizenmann).
Do ośrodka prasowego 1. Dywizji Pancernej ochoczo przychodzili żołnierze ze swoimi pożal się Boże wierszami, odami i sonetami (co poniekąd wyjaśnia już tytuł felietonu – „Ja piszę takie wiersze, które tylko ja rozumiem i Pan Bóg”), prosząc o publikację na łamach któregoś z periodyków. Jak mniemam, Eiznenmann, większość autorów tej „radosnej twórczości” odprawiał z kwitkiem.
Zdarzało się jednak, że do redakcji któregoś z emigracyjnych pism – „Salamandry”, „Defilady” czy właśnie „Dziennika Żołnierza” – wpadał ktoś z propozycją zorganizowania wieczoru autorskiego. Czasem był to jakiś podpułkownik, choćby „przełożony dla spraw kultury i oświaty”, czasem jednak zjawiał się niespodzianie gość niezwykły – sam „hetman poezji polskiej”, Konstanty Ildefons Gałczyński… Przywieźć go miał w styczniu 1946 roku z obozu uchodźców polskich w Bielefeld Wojciech Wasiutyński, redaktor tygodnika „Defilada”.
Edmund Goll dokładnie zapamiętał tę chwilę:
„Na progu stał Gałczyński, a w ręku trzymał parę amerykańskich butów dużego wymiaru. Minę miał wielce zakłopotaną. – Panie szefie, przyszedłem poprosić o wymianę tych butów na mniejszy numer. Są prawie nowe, jednak grubo za duże. Pantofle niestety już się kończą, właściwie są do wyrzucenia”.
Goll był szefem w drukarni, a nie szefem zaopatrzenia, więc poradził poecie, by ten zwrócił się do magazyniera w obozie zapasowym. Gałczyński został oczywiście godnie przyjęty, a że w tym czasie błąkał się po Europie bez stałego adresu, z gościny tej chętnie skorzystał. Po kilkudniowym pobycie Gałczyński zgodził się na zorganizowanie wieczoru autorskiego.
„Jakoż wieczorem zjawił się w stanie rozkosznym, ktoś go już uraczył przydziałową whisky. Na nogach zdezelowane pantofle, w ręku ogromne buciory” – wspominał Edmund Goll. I tak ponoć Gałczyński, maszerując tam i z powrotem i potrząsając co jakiś czas butami, zaczął deklamować wiersz „Dysproporcje”.
Buty za duże,
Noga za mała
i przez to właśnie
historia cała.
Wojsko za dobre,
wodze za wielcy
wszystko za jasne:
Jak na dłoni, przepraszam,
jak na widelcu.
Widelec mały,
to nóż za duży,
nóż owszem dobry,
zwłaszcza w podróży.
Podróż za długa,
pamięć za krótka.
Walezy z bródką
bródka za krótka.
Ziuk znów z wąsami
wąsy za długie
i za kosztowne
i nie za pługiem.
Pług zapomniany,
za mało pługów,
za mało małych
za dużo długów
Za mało sierpów
sierp za czerwony
młot zbyt trywialny
kowadło słone.
I zbyt pomiędzy
i zbyt w ogóle,
Norwid za sucho,
Chopin za czule;
i za zbyt nazbyt
za „Dysproporcje”,
mało z Kwietkowskim
za dużo z Orciem.
Za dużo Monte,
Monty za krótko.
Za mało z książką,
za dużo z wódką.
Kakao mao,
za duże burze,
nogi za słabe
buty za duże
Ahoj!’
Wir marschieren, wir marschieren,
wir marschierenm in die grosse
[Welt!]
O tej historii wspomina też Wojciech Wasiutyński, który ściągnął Gałczyńskiego do Quakenbruck. Zarówno redaktor „Defilady”, jak i Anna Arno zwracają uwagę na fakt, że poeta niewiele pisał w tym czasie. Pojedyncze wiersze, najczęściej żartobliwe i satyryczne, trafiały na łamy prasy emigracyjnej.
Jak widać po „Dysproporcjach” nie brakowało w nich odniesień do Norwida (ten późny romantyk zdaniem wielu był literackim autorytetem Gałczyńskiego), pojawia się też Chopin oraz „Walezy z bródką”. Co ciekawe, są tu też postaci z „Nie-boskiej komedii”, choć Krasiński – w odróżnieniu od innych przedstawicieli literatury romantycznej – raczej nie bywał przywoływany przez poetę. Napotkamy tu też na patriotyczne czy antyrosyjskie akcenty.
Chyba sporo racji miał Jan Śpiewak, pisząc, że Gałczyński był bohaterem wielu anegdot „jak gdyby wymyślonych, półfantastycznych, a jednak prawdziwych”. Zapewne opowiastka o zbyt dużych butach poety jest jedną z nich.
—
Konstanty Ildefons Gałczyński z żoną Natalią, foto: Wikimedia / CC