Jak Karpiński rymu szukał
Wyszperałem dziś anegdotę o Franciszku Karpińskim. Mowa w niej o poprawności językowej, poszukiwaniu rymów, a rzecz na dodatek okraszona została lotną fraszką.
Podstarzały już Karpiński osiadł w majątku ofiarowanym mu przez króla. Choć rzadko jeździł do miasta, chętnie przyjmował u siebie sąsiadów.
Nienawidził jednak polski poeta fircyków „paplających po francusku, a już w owe czasy obficie po całej Polsce rozmnożonych”. Kiedy tylko trafiał się taki w towarzystwie, Karpiński ponoć od razu tracił humor.
Zdarzył się razu pewnego „jeden taki frant”, który „wychwalając poezje cudzoziemskie, zaczął szydzić z polskiego języka”, uważając, że jest „gruby i nieharmonijny”.
– Waćpan byłeś podobno poetą – rzekł, dodając: – powiedz mi, jak wybrać rym do wyrazu: cietrzew?
Karpiński, nie namyślając się długo odpalił:
Spomiędzy drzew
Wyleciał cietrzew.
Szukał bałwana:
Siadł na waćpana.
Fircyk zżymał się strasznie, ale zebrani gości w porę go otoczyli i wytłumaczyli, że niesłusznie zaczepia sędziwego poetę.