Z wizytą w Salonie Tadeusza Boya-Żeleńskiego
Kiedy dowiedziałem się, że warszawskie Wydawnictwo Iskry czeka przeprowadzka na al. Wyzwolenia, bardzo się tą wiadomością zmartwiłem. To wręcz niewiarygodne, że jedna z najstarszych firm edytorskich w Polsce po kilkudziesięciu latach funkcjonowania pod jednym adresem, teraz zmuszona jest przenieść się w inne miejsce.
Kto nie gościł choć raz na drugim piętrze kamienicy przy ul. Smolnej 11, nie będzie wiedział, jakie to ma znaczenie dla historii literatury. Pod tym adresem przez kilka lat mieszkał sam Tadeusz Boy-Żeleński. I był to przez lata nie tylko prywatny adres pisarza, ale także siedziba jego wydawnictwa – Biblioteki Boya – które prowadził w latach 1930-35. Oficyna, mimo włożonych oszczędności i posagu żony, niestety zbankrutowała.
Co prawda dom, do którego wprowadzili się państwo Żeleńscy w 1922 roku, został zburzony jeszcze przed wojną, ale dzięki wydawnictwu Iskry duch Boya zamieszkał na długie lata w nowym budynku, wzniesionym pod tym samym adresem w 1938 roku. Tymczasem Żeleńscy przenieśli się ze Smolnej na Krakowskie Przedmieście 58. Jednak to drugie warszawskie lokum Boyów doszczętnie spłonęło podczas powstania warszawskiego. Ponoć wybitny literat z tego mieszkania wyjechał do Lwowa tylko z jedną walizką.
Ze wspomnień Andrzeja Kuśniewicza (wówczas kompana Stasia – syna Boya) wynika, że to jednak Smolna 11 miała ów niezwykły czar i magię. Przyciągała do saloniku Boya gości tego formatu, co Karol Frycz, Zofia Stryjeńska, August Zamoyski czy wreszcie sam Witkacy. Można sobie wyobrazić te dysputy stałych bywalców – muzyków, literatów, malarzy – w otoczeniu setek książek, przekładów, grafik i obrazów Wyspiańskiego, Wojtkiewicza, Tytusa Czyżewskiego.
Szczęśliwie się stało, że Wiesław Uchański, prezes Wydawnictwa Iskry, zaczął zbierać cenne pamiątki związane z autorem “Obrachunków fredrowskich”. Dzięki niemu każdy, kto odwiedził Salon Boya przy Smolnej mógł choć przez chwilę poczuć niezwykłą atmosferę tego miejsca.
A to przez zgromadzone przez lata skarby, takie jak przedwojenne wydania książek Boya z odręcznymi autografami autora, listy i fotografie Boya czy maszynę do pisania Continental, która ponoć należała do jednej z dam serca pisarza. Do najcenniejszych pamiątek należy niewątpliwie zaproszenie wystawione przez Towarzystwo „Miłośników Terpsychory i Bachusa” na wieczorne spotkanie w Salonie Zielonego Balonika 24 lutego 1914 roku.
Ale to nie wszystko. Salon Boya obfituje w całą masę niezwykłych książek, rękopisów, obrazów i grafik, a także innych drobiazgów należących do ludzi pióra. Wszystkich pamiątek nie sposób wymienić, zwłaszcza podczas jednej wizyty, ale warte podkreślenia są na pewno takie skarby, jak choćby list króla Stanisława Augusta, rękopisy Mariana Brandysa, walizka Antoniego Słonimskiego (swoją drogą szef Wydawnictwa Iskry ma chyba słabość do walizek i starych sakwojaży), książka Tadeusza Borowskiego z dedykacją czy kartka noworoczna z życzeniami od Zbigniewa Cybulskiego. Są też listy Marii Dąbrowskiej i Jarosława Iwaszkiewicza oraz genialne rysunki zdobione przez Szymona Kobylińskiego oraz inne osoby współpracujące z wydawnictwem.
Przyznam się, że spodziewałem się kilku eksponatów, może jakiegoś biurka i maszyny do pisania z paroma pamiątkami. Tymczasem każde (!) pomieszczenie Wydawnictwa kryło przede mną wiele tajemnic i niezwykłych pamiątek. To była jedna z najcenniejszych lekcji literatury, jaką dane mi było odbyć w ostatnim czasie.
Dziękuję Pani Mireli Tomczyk za zaproszenie i niezwykłą podróż po krainie literatury i sztuki. Mam nadzieję, że duch Boya na dobre zadomowi się teraz w nowej siedzibie Wydawnictwa Iskry.