Spotkanie w domu Jana Sztaudyngera
Sobota, 26 września, zapowiadała się nieszczególnie. Od rana lało, chmury bezlitośnie przykrywały zakopiańskie niebo i ze smutkiem spoglądałem w górę, z nadzieją, że znajdę choć promień wrześniowego słońca. Martwiłem się. Bo przecież dziś o godzinie 15 odbędzie się spotkanie w domu Jana Sztaudyngera i za chwilę powinni zjawić się goście.
Okazało się, że zainteresowanie spotkaniem było ogromne. A pierwsi miłośnicy twórczości autora „Piórek” pojawili się w góralskim domku pod Skocznią już pół do piętnastej. Mimo ulewnego deszczu Koszysta bardzo szybko wypełniła się mieszkańcami Zakopanego oraz turystami. Wszyscy chcieli poznać historię domu rodzinnego Sztaudyngerów i uścisnąć dłoń córce poety, Annie Sztaudynger-Kaliszewicz, wnuczce, Dorocie Sztaudynger-Zaczek oraz prawnuczce, Annie Sztaudynger.
Spotkanie otworzyła niestrudzona pani Anna Sztaudynger, swą opowieść o Koszystej tradycyjnie ubarwiając licznymi anegdotami i cytatami z twórczości ojca. Można było też wysłuchać wierszy poety w interpretacji Pawła Winsczyka, oraz żartobliwej rozmowy fraszkami w wykonaniu Emilii Nagórki i Piotra Łakomika, aktorów Teatru im. S. I. Witkiewicza w Zakopanem.
Goście mogli też zwiedzić wystawę „Kobiety w życiu i twórczości Jana Sztaudyngera”. Specjalnie na tę okazję Muzeum Historii Fotografii w Krakowie udostępniło liczne fotografie i pamiątki pochodzące ze zbiorów rodziny Sztaudyngerów. (Wystawę tę wcześniej można było oglądać w 2004 roku w Krakowie w stulecie urodzin poety oraz dziesięć lat później w Muzeum Miasta Łodzi, o czym pisałem już na moim blogu).
Przyznam, że spotkanie w domu Jana Sztaudyngera było dla mnie niezwykle ważnym doświadczeniem. Po pierwsze dało mi sporą dawkę wiedzy o rodzinie tak głęboko zakorzenionej w polskiej kulturze. Po drugie – poznałem tu wielu niezwykłych gości, których przyciągnęła twórczość autora „Puchu ostu”. Po trzecie – z zachwytem podpatrywałem, jak zakopiańczycy i turyści prześcigają się w recytowaniu z pamięci fraszek Jana Sztaudyngera. Jeśli jeszcze dodam, że w Koszystej znaleźli się goście z Toronto, sami przekonacie się, jak daleko sięga magia i zainteresowanie tym niezwykłym poetą i fraszkopisem.
Co cieszy, to fakt, że frekwencja przerosła oczekiwania samych organizatorów. I jak wiem z dobrego źródła, codziennie do Koszystej zaglądają kolejni goście, pytając czy można obejrzeć jeszcze wystawione pamiątki i eksponaty. Jeśli więc będziecie w Zakopanem w najbliższym czasie, skorzystajcie z okazji, by bliżej poznać historię jednego z najbardziej niedocenianych poetów XX wieku.
(fot. Paweł Budz)