Niezwykłe spotkania i unikalne książki, czyli 2014 rok na blogu
Rok 2014 wypełniły ciekawe spotkania, wystawy, targi oraz książki, które pojawiły się nieoczekiwanie w mojej bibliotece. Niektóre przysłali wydawcy, inne otrzymałem od zaprzyjaźnionych osób, inne zdobywałem w antykwariatach, po jeszcze inne jechałem za granicę, pokonując setki kilometrów.
O tych najważniejszych dla mnie wydarzeniach, o osobach, które spotkałem i niezwykłych książkach, które otrzymałem chciałbym dziś napisać więcej. Można zresztą śmiało powiedzieć, że ten rok był przełomowy. Przyniósł zdecydowanie więcej niż oczekiwałem.
Zmiana nazwy i formuły blogu
Mimo iż wspominałem już o tym wcześniej, mam wrażenie, że rzecz wymaga krótkiego wyjaśnienia. Chodzi w największym skrócie o rozszerzenie tematyki mojego blogu, w którym w ciągu ostatnich 5 lat podejmowałem głównie tematykę związaną z krótką formą literacką. Od kilku miesięcy wychodzę poza ramy miniatury literackiej, coraz chętniej sięgając po literaturę faktu. Zainspirował mnie Mariusz Urbanek, którego cenię za rzetelne i ciekawie opowiedziane biografie. Na blogu pojawiły się też cytaty z interesujących lektur poświęcone książkom i literaturze.
Rozszerzenie tematyki w konsekwencji doprowadziło do zmiany nazwy serwisu. Uznałem, po wielu konsultacjach i rozmowach, że domena Okruchy.pl będzie odpowiednią definicją tego, czym się zajmuję w tak zwanym wolnym czasie (a którego wciąż mi brakuje).
Inspirujące spotkania
Zaletą prowadzenia blogu o literaturze (a nie serwisu recenzenckiego – w tym Okruchy.pl różnią się od innych tego typu witryn internetowych) jest możliwość uczestnictwa w spotkaniach literackich i ciekawych wydarzeniach kulturalnych. Nie było ich w 2014 roku wiele, z uwagi na ograniczony czas wypełniony pracą zawodową. Ale każde, w którym uczestniczyłem, zasługuje choćby na krótką wzmiankę. Jednym z nich był mój wykład poświęcony Mai Berezowskiej, który wygłosiłem w warszawskim Klubie Radcy Prawnego.
Niezapomniane wrażenia przyniosło spotkanie z Jaromirem Nohavicą, który okazał się niezwykle pogodnym i ciepłym człowiekiem, a poza tym świetnym znawcą polskiej literatury. Żałuję tylko, że nie miałem wówczas jeszcze tomiku „Pirka”, który zamówiłem w jednym z czeskich antykwariatów, o czym za chwilę. Mam jednak nadzieję, że nie było to ostatnie spotkanie z tym wyjątkowym artystą.
Bardzo ciepło wspominam też udział w ubiegłorocznych Imieninach Jana Kochanowskiego, które zorganizowała w Warszawie Biblioteka Narodowa. Wciąż uważam, że tego typu inicjatyw, które przybliżają nam polskich klasyków, brakuje.
Sporą inspiracją dla miłośnika dobrej literatury okazały się Warszawskie Targi Książki. Przyznam szczerze, że po raz pierwszy uczestniczyłem w tego typu wydarzeniu, ale jeśli chodzi o stołeczną edycję, na pewno będę jej wierny. Nigdzie wcześniej w jednym miejscu nie spotkałem tylu fascynujących osobistości, w tym dziennikarzy, aktorów, wydawców i pisarzy.
Niewątpliwie ważnym momentem w 2014 roku było dla mnie rozpoczęcie współpracy z Wydawnictwem Iskry. Przyznam, że gdy tylko trafiłem pod skrzydła niezwykle cierpliwej Mireli Tomczyk, znacznie poszerzyłem zakres mych literackich zainteresowań. Liczne biografie, wspaniałe wydania dzieł Tuwima, wizyta w salonie Boya oraz rozmowy o literaturze – wszystko to znacząco wpłynęło na tematykę i kierunek rozwoju blogu.
Jest takie miejsce…
Na werandzie w Koszystej od lewej: dr Anna Sztaudynger-Kaliszewicz, moja skromna osoba i Dorota Sztaudynger-Zaczek
Jest jedno takie miejsce na Podhalu, gdzie przyjeżdżam nie tylko by odetchnąć. Ciągnie mnie tu, gdy chcę usłyszeć niezwykłe anegdoty, fraszki i niebanalne opowieści o Janie Sztaudyngerze i jego bogatej biografii. To Koszysta – dom, w którym tworzył autor „Piórek”, a w którym mieszka dr Anna Sztaudynger-Kaliszewicz, córka słynnego poety i fraszkopisa.
I powiem Wam: nie ma lepszego miejsca na inspirujące rozmowy o życiu i literaturze niż ten historyczny dom góralski mieszczący się pod Skocznią w Zakopanem. Jeśli będziecie tamtędy przechodzić, zajrzyjcie tam, a znajdziecie sporą dawkę humoru i ludzkiej życzliwości. Posłuchajcie też, z jaką pasją pani Ania opowiada o poezji i fraszkach Jana Sztaudyngera. Jeśli będziecie mieli trochę szczęścia, traficie na uśmiechniętą Dorotę Sztaudynger-Zaczek, wnuczkę Jana Sztaudyngera. Obie panie zabawią Was rozmową, zaproszą na herbatę, sypiąc co rusz kolejną fraszką, a może pokażą jakiś bibliofilski skarb.
Książki najcenniejsze to te wyczekane
Ten rok przyniósł kilkadziesiąt rewelacyjnych publikacji. Czytelnicy blogu wiedzą jednak, że mam tu na myśli przede wszystkim książki, których nie sposób znaleźć w księgarniach. To pozycje, których zdobycie jest efektem wielomiesięcznych lub wieloletnich poszukiwań. Wśród najbardziej pożądanych pozycji znalazł się „Dom mój” Jana Sztaudyngera – pierwszy poetycki tomik wydany w 1925 roku (!) z przedmową K.H. Rostworowskiego. Kilka lat poszukiwałem tego dziełka i gdy już wydawało się, że jest w mym zasięgu, jakiś niegodziwiec sprzątnął mi go sprzed nosa. Z pomocą przyszła jednak Dorota Sztaudynger-Zaczek, dzięki której ta niezwykła książeczka trafiła do mnie.
Kolejną perełką są „Pirka” Jaromíra Nohavicy, wydane w Pradze w 1990 roku, po które jechałem aż do Czeskiego Cieszyna. Nie wszyscy bowiem wiedzą, że ten znakomity artysta przetłumaczył na czeski słynne „Piórka” Jana Sztaudyngera. Perypetie związane z nabyciem tego dziełka opisałem zresztą na moim blogu.
Choć cenię sobie przede wszystkim dawne odkurzone skarby, jest wśród mych książek najcenniejszych pozycja zupełnie nowa, która została wydana w 2014 roku. To „Silva Rerum” Mieczysława Grydzewskiego, niezwykle starannie wydana przez Wydawnictwo Iskry. Dlaczego właśnie Silva? Bo wychowałem się na tej książce, ona zainspirowała mnie do kolekcjonowania wyjątkowych okazów, starych czasopism, kart pocztowych, płyt winylowych i różnego typu kuriozów. A że poprzednie wydanie znalazło się w księgarniach dokładnie 20 lat temu (swój egzemplarz nabyłem w 1997 roku), ma to dla mnie znaczenie szczególne niemal symboliczne. Kiedy otrzymałem poprawione i uzupełnione wydanie „Silvy” od Wydawnictwa Iskry, myślałem, że nie posiadam się z radości. To wyjątkowa i cenna lektura, którą powinien przeczytać każdy (!) miłośnik dobrej książki.
Plany na 2015 rok
Spotkania, rozmowy, kolejne przeczytane książki lub odnalezione okazy bibliofilskie motywują do dalszych poszukiwań. Dlatego chciałbym w końcu przeczytać to, co otrzymałem w starym roku i zakupić nowe skarby, w tym zachwalaną przez Mariusza Szczygła książkę Juliana Barnesa „Papuga Flauberta” oraz polecaną przez Dorotę Sztaudynger-Zaczek biografię Boya, która wyszła jakiś czas temu spod pióra Józefa Hena.
Do tego marzy mi się uzupełnienie kolekcji Juliana Tuwima i Jana Sztaudyngera o unikatowe publikacje (mam na myśli pierwsze wydania tych dzieł) oraz zdobycie kolejnych kart pocztowych z rysunkami Mai Berezowskiej. Zainspirowany diariuszem Henryka Elzenberga, chciałbym też więcej dowiedzieć się o Herbercie i jego pobycie w podwarszawskim Brwinowie.
Czego miałbym sobie życzyć na ten Nowy Rok? Chyba kolejnych inspirujących spotkań, bo to ludzie, a nie książki same w sobie, są motorem do kontynuowania mych literackich poszukiwań. I więcej wolnego czasu na pasjonującą lekturę.
Świetny blog :)
Wreszcie znalazłam się w przestrzeni, gdzie kultura i sztuka wyznaczają rytm życia :)
Brawo! jestem zachwycona „Okruchami”. Będę tu wracać.
Dziękuję Magdallena. Dla takich komentarzy warto pisać dalej i dzielić się swoją pasją z innymi. Serdecznie pozdrawiam i zachęcam do częstych odwiedzin mych „Okruchów”.
Z pewnością obowiązkowy blog w codziennych odwiedzinach online. Pozdrawiam