Zrozumieć Hermanna Hessego to wyjść poza obszar literacki
Kim był Hermann Hesse? Patronem hipisów? Apostołem dzieci – kwiatów? Grafomanem? Pacyfistą? Czy wybitnym pisarzem? Odpowiedzi na te pytania dostarcza skromna, ale wyczerpująca biografia Hermanna Hessego, powstała niedługo po śmierci artysty.
Bernhard Zeller w esencjonalny i przystępny sposób kreśli sylwetkę Hermanna Hessego, odkrywając interesujące fakty z życia noblisty. Nie jest to opasły tom, pełen akademickich wynurzeń, lecz skromne niespełna 200-stronicowe dziełko, w którym można znaleźć wiele cennych spostrzeżeń dotyczących niemieckiego pisarza. Wystarczająco wiele, by szerzej spojrzeć na powieści, opowiadania i wiersze Hessego.
Młody Hesse od początku zdradzał różnorodne, zwłaszcza artystyczne zamiłowania. Jego matka wspominała, że „jest on obdarzony zdolnościami wszechstronnymi: obserwuje księżyc i chmury, długo fantazjuje na fisharmonii, maluje ołówkiem i pędzelkiem całkiem ładne rysunki, kiedy chce, to ładnie śpiewa. I nigdy nie brakuje mu rymów”. Z drugiej zaś strony Hermann był ciągłym utrapieniem dla rodziców. Często uciekał z domu, sprawiał im tyle problemów, że ci zastanawiali się, czy nie umieścić go w zakładzie wychowawczym lub posłać na wychowanie do innej rodziny.
„Zostanę poetą albo nikim”
Tymczasem Hermann Hesse już w wieku trzynastu lat postanawia: albo będzie poetą, albo nikim. Plany rodziców wiodą go do seminarium w Maulbronn, gdzie zdaje egzamin krajowy i przekracza próg starego klasztoru cystersów. I choć niedługo później ucieka z seminarium, to architektura tego miejsca, surowe, niemal klasztorne życie, gruntowne wykształcenie nie pozostaną bez wpływu na jego dalszą twórczość. Jeśli czytaliście „Narcyza i Złotoustego” lub „Grę szklanych paciorków” znajdziecie tam sporo odniesień autora do tego okresu.
Kolejne próby i starania rodziców nie przynoszą rezultatów. Wysłanie go do znanego egzorcysty i teologa kończy się próbą samobójczą. Gdy trafia potem do Bad Cannstatt, gdzie ma uczęszczać do gimnazjum, najchętniej włóczy się po knajpach, czytając Heinego lub Gogola. Po trzech dniach nauki księgarstwa w Esslingen, Hesse znów rezygnuje i ucieka. Kolejne lata to okres licznych kryzysów wewnętrznych, ciągłej izolacji i samotności, to imanie się przeróżnych zajęć (jak choćby praca w fabryce zegarków wieżowych), poszukiwanie wewnętrznego spokoju.
Ocierając się o świat antykwariuszy i księgarzy, terminując i praktykując u niektórych z nich, staje się Hesse wielkim miłośnikiem książki.
„Wieczorami uciekam z zewnętrznego świata książek w ich wnętrze” – wspomina późniejszy noblista. Całkowicie pochłania go studiowanie literatury, starannie i świadomie dobiera lektury, zaczytując się w Goethem i Novalisie. Nie stroni od Ibsena, Zoli, Cervantesa czy Dickensa. Fascynuje go też muzyka Chopina. „Tym, kim Wagner był dla Nietschego, Chopin jest dla mnie” – pisał w liście do rodziców.
Najważniejszy jest pojedynczy czytelnik
To, co fascynuje, to jego osobliwy, bardzo intymny sposób komunikacji z czytelnikami. Przez całe życie Hermann Hesse starał się swą twórczość kierować do pojedynczej osoby, nie do ogółu. Dlatego do późnej starości ręcznie przepisywał swoje wiersze w niewielkiej liczbie, rozdając je przyjaciołom (ręcznie też pisał większość swoich tekstów, później dopiero przepisywał je na maszynie).
Podobnie rzecz się miała po II wojnie światowej, gdy artysta bywał zasypywany listami od czytelników, którzy pytali go o najbardziej intymne nawet sprawy, często niezwiązane z literaturą, okazując mu ogromne zaufanie. Żaden inny pisarz tego okresu nie otrzymał tylu listów od swoich czytelników. Niemal na każdy list odpowiadał, nie traktując tego jak seryjnej korespondencji, lecz jak wymianę myśli z konkretnym odbiorcą. Jednocześnie odżegnywał się od sądów, że jest duchowym przywódcą i zna receptę na każdą życiową bolączkę i odpowiedź na każde pytanie. O gigantycznym rozmiarze tej pracy niech świadczy fakt, że spośród wszystkich listów, jakie do niego dotarły, trzydzieści pięć tysięcy (!) z nich Hesse uznał za godne zachowania.
Korespondencji Hessego z czytelnikami nie należy traktować jako twórczości literackiej, ale to w listach pisarza znajdziemy wiele odniesień do bohaterów jego powieści czy opowiadań. W jednym z listów odnaleźć można zdanie, które stanowi motto całej jego twórczości:
„Począwszy od Camenzinda do Wilka stepowego i Józefa Knechta wszystkie utwory mogą być rozumiane jako obrona (niekiedy także jako wołanie o pomoc) osobowości, obrona jednostki”.
Herman Hesse nade wszystko cenił sobie obronę jednostki i prawo do własnego sposobu myślenia, co wcale nie było łatwe w czasach, w których przyszło mu żyć i tworzyć (o czym za chwilę).
Zrozumieć Hessego
Zdaniem Bernharda Zellera nie da się w pełni zrozumieć twórczości literackiej Hermanna Hessego li tylko przy użyciu „metod krytyki literackiej”. Obiektywna ocena i odbiór jego prac musi daleko wykraczać poza to, co stricte literackie.
„Hesse odczuwał głęboko problematyczność własnego życia i kryzys świata Zachodu i bardzo z tego powodu cierpiał. Ciągle czuł, że stoi na skraju przepaści, która może go pochłonąć. Aby zapanować nad tymi chaotycznymi siłami, przywoływał w swoich ostatnich utworach świat porządku i umiaru, szacunku i harmonii” – zauważa biograf.
Być może dlatego „zdyscyplinowany” język Hessego, pełen prostych sformułowań, jego odniesienie do tradycji, poszukiwanie harmonii i zafascynowanie kulturą Wschodu może niejednego czytelnika znużyć i rozczarować.
Kiedy jednak spojrzy się szerzej – jak każe Bernhard Zeller – na jego życie, pełne rozmaitych kryzysów, a także na kontekst historyczny (wszak żyje w czasach, gdy jego kraj dwukrotnie wciąga Europę w straszliwy i wyniszczający konflikt zbrojny), można z uznaniem podkreślić konsekwencję, z jaką Hesse tworzy i z jaką determinacją broni wartości, o których pisze. Trudno się z tym sądem nie zgodzić.
Biografia pokazuje życie osobiste pisarza, kolejne przeprowadzki i kolejne małżeństwa, porażki i niepowodzenia, liczne życiowe zakręty, chorobę psychiczną żony i pierwsze literackie sukcesy (ponoć ten nie przywiązywał wagi do rozgłosu). Zeller odkrywa też przed czytelnikiem kulisy podróży Hessego do Indii i do Chin oraz efekt jego intensywnych studiów nad pracami Freuda i Junga.
Pierwsza wojna światowa
Z chwilą wybuchu pierwszej wojny Hesse, jako obywatel Niemiec mieszkający od dwóch lat w Szwajcarii, zgłosił się na ochotnika do służby wojskowej. Podanie – z uwagi na stan zdrowia rezerwisty – zostało odrzucone.
Był jednak jednym z nielicznych niemieckich pisarzy, którzy od samego początku wzywali do pokoju i zaprzestania działań wojennych, za co rodzima prasa nazwała go „zdrajcą” i „człowiekiem bez zasad”. Hesse poświęcił się opiece nad jeńcami, prowadząc dla nich bibliotekę i organizując zbiórki książek, które wysyłano później do obozów jenieckich we Francji.
Po zakończeniu pierwszej wojny światowej Hesse opublikował powieść „Demian”, która została entuzjastycznie przyjęta przez „powracającą z przegranej wojny młodzież lat dwudziestych”. Po latach sam Tomasz Mann wspominał, że książka ta „z niezwykłą dokładnością trafiła w nerw czasu, porwała i zachwyciła całą młodzież, sądząc, że to spośród niej wyłonił się wieszcz piszący o jej najgłębszych bolączkach (tymczasem to człowiek czterdziestoletni dał jej to, czego potrzebowała)”.
Biblioteka Hessego i jego działalność recenzencka
Sporo miejsca poświęca biograf kolejnym powieściom Hessego, w tym sukcesowi, jaki towarzyszył wydaniu „Narcyza i Złotoustego”. Wnikliwy czytelnik i miłośnik książek zarazem, dostrzeże też interesujący fragment opisujący, jak wyglądała Biblioteka Literatury Światowej pisarza w jego Cassa Hesse (opisana zresztą w jednym z jego szkiców).
Warta odnotowania jest także działalność recenzencka Hessego. Przez całe swoje życie autor „Wilka stepowego” zrecenzował ponad trzy tysiące tytułów w ponad pięćdziesięciu czasopismach. Co ciekawe, artysta nie wydawał negatywnych opinii o książkach. Jeśli dany tytuł mu się nie spodobał, nie recenzował go. Nie uważał się ani za analityka, a nie za krytyka literackiego. Co ważne, wiele książek – po pozytywnej rekomendacji Hessego – zyskiwało szerszy rozgłos.
Gdy w Niemczech zaczęli rządzić narodowi socjaliści, Hesse podejmował się rekomendował książki, „których nikt nie ważył się recenzować: książki Żydów, katolików, ludzi różnych wyznań, które nie podobały się panującym”. Warte odnotowania jest też to, że w jego domu w Montagnoli schronienie znalazło później wielu uchodźców, takiego formatu jak Tomasz Mann czy Berthold Brecht.
Hermann Hesse – guru i patron hipisów
To, co jest równie istotne w biografii Hessego, to pokazanie, w jak różny i często niewłaściwy sposób interpretowano jego poszczególne dzieła, w tym te najważniejsze: „Grę szklanych paciorków” oraz „Wilka stepowego”. Faktem jest, że dziesięć lat po otrzymaniu Nagrody Nobla, jego książki – niemal z dnia na dzień – zdobyły ogromną popularność w USA. Tylko do 1973 roku sprzedano w tym kraju 8 milionów egzemplarzy jego utworów.
Szczyt jego popularności za Oceanem przypada na czas wojny w Wietnamie, przeciwko której występowała ówczesna młodzież. Później pisarz stał się swoistym guru i patronem hipisów, a lekturę jego książek zalecano zaraz „przed seansem z LSD”. Hessego czytano namiętnie podczas masowych zgromadzeń, na koncertach i festiwalach. Tyle tylko, że interpretowano jego książki „po swojemu i z jego pism czerpali to, co pasowało do ich własnych gustów” – zauważa Bernhard Zeller. I wyjaśnia, że „droga do wnętrza” nie jest ucieczką od świata w coś zupełnie irracjonalnego i nieodpowiedzialnego, a unikanie konfliktów nie jest tożsame z iluzją lub używaniem LSD. U Hessego chodziło o „wysiłek mobilizujący nieustannie własną osobowość”.
Hermann Hesse na szczęście nie okazał się „romantycznym wymysłem Amerykanów”, a o popularności jego twórczości w Polsce mogą świadczyć ceny, jakie trzeba zapłacić w antykwariacie za używany egzemplarz „Wilka stepowego” (60-70 złotych to nierzadko cena okazyjna). Żałować należy, że żaden wydawca nie zdecydował się w ostatnich latach na wznowienie jego dzieł. Czy warto je czytać? Zdecydowanie! Zalecam jednak przed ich lekturą zanurzyć się w skromnej, acz interesującej biografii niemieckiego pisarza.
—–
Bernhard Zeller, Hermann Hesse, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2001
fot. Hermann Hesse (free-stock-illustration.com)
Cudnie, że przypominasz sylwetkę tego wielkiego człowieka. Scena śmierci Mistrza Muzyki w „Grze szklanych paciorków” to jedna z najpiękniejszych scen w całej literaturze światowej
Jestem z pokolenia hipisów, tzw. drugiego rzutu, pamiętam, że w Monarze ktoś miał Wilka stepowego, którego sobie przywłaszczyłam i zabrałam później do domu i tak się zaczęło. Ale stawiałam zawsze na samorozwój i dopiero jego książki „poczułam” nieco później. I tak mi zostało.
Nie dziwi mnie fascynacja Hessego Chopinem. Umiłowanie do finezji biję z każdego zdania. Ciężko jest mi zrozumieć natomiast hipisów, silny indywidualizm autora i wyższość moralności rozumianej głęboko i nieoczywiście wydaje się być odległy od rozpowszechnionego wizerunku dzieci kwiatów.