(Nie)winne rymowanki dla dzieci
Dawne dziewiętnastowieczne wierszyki dla dzieci pełne były rad i wskazówek, jak należy się zachowywać w domu, w towarzystwie, przy stole i w różnorakich okolicznościach.
Jak się jednak okazuje, spora część tej radosnej twórczości mogła spowodować trwały nieodwracalny ślad w psychice młodego osobnika, a przynajmniej na dobre wystraszyć ukochaną latorośl przed jakimkolwiek złym uczynkiem.
Nawet Julian Tuwim na łamach „Cicer cum caule” wspomina o „ohydnych głupstwach”, którymi straszono młode umysły dzieci w owych czasach. Oto niektóre z nich:
Wandzia miała chęć naganną
Sądzić się dorosłą panną,
Ale mama powiedziała:
„Bez nauk niczem wzrost ciała”.
Znam pewną taką panienkę,
Co wciąż plami swą sukienkę,
A za to, że odzież brudzi,
Wstyd ją wszedłszy między ludzi.
Skarbnicą wiedzy na temat ówczesnych, absurdalnych wierszyków dla dzieci, okazały się przywoływane już przeze mnie wspomnienia Magdaleny Samozwaniec. Sama zresztą wspominała o srogich karach, straszeniu Bozią za każdą przewinę, i karceniu rózgą, co – zdaniem autora poniższego wierszyka zalecał ponoć sam Duch Święty:
Rózeczką dziateczki Duch Święty bić radzi,
Rózeczka nigdy zdrowiu nie zawadzi…
Mniejszą karą dla dzieci było stanie w kącie, o czym mówiło krążące podówczas powiedzenie „Stań w kącie, z znajdą cię!”. Ale najciekawsze dydaktyczne wierszyki dla znaleźć można w książeczce zatytułowanej „Złota różdżka” napisana przez Heinricha Hoffmanna, XIX-wiecznego niemieckiego psychiatry, rysownika i pisarza, w których morały i przypowieści mieszają się z groteską, makabreską, a czasem nawet… zresztą przeczytajcie sami.
„Ja wychodzę po ciasteczka”
Rzekła mama do Juleczka.
„Sprawiajże się tu przykładnie,
Nie ssij palców, bo nieładnie.
Bo kto palce w buzię tłoczy,
Zaraz krawiec doń wyskoczy
Z nożycami, zły okrutnie,
I paluszki nimi utnie”
Julek przyrzekł słuchać mamy,
Lecz nie wyszła jeszcze z bramy,
A już nieposłuszny malec
Myk – do buzi duży palec!
Wtem ktoś z trzaskiem drzwi otwiera,
Wpada krawiec jak pantera
I do Julka skoczy żwawo,
Nożycami w lewo, w prawo –
Uciął palec jeden, drugi!
Aż krew pryska na dwie strugi!
Julek w krzyk, a krawiec rzecze:
„Tak z nieposłuszeństwa leczę!”
Wraca mama – wielka bieda
Juleczkowi ciastek nie da.
Bo kto mamy nie usłucha,
Temu dosyć bułka sucha!
Płacze Julek w wielkiej trwodze
A paluszki na podłodze…
W książeczce można znaleźć równie interesujące historie, jak choćby opowieść o Kasi, która bawiła się zapałkami podczas nieobecności mamy. Finał bajeczki jest wstrząsający – bohaterka spłonęła doszczętnie, „i tylko kotki po niej pozostały” – wspomina Samozwaniec.
Okazuje się, że młode siostry Kossakówny, poza grą w zapomniane dziś serso i zabawą w ojca Wergiliusza, miały okazję znać takie okropieństwa, jak bajeczkę o chłopczyku, co nie chciał jeść zupy. Tuwim z pamięci cytował dwie ostatnie strofy wiersza. Samozwaniec pomyliła imię chłopczyka, nazywając go Grzesiem (być może obiegowo krążyły różne wersje tej bajeczki). Poniżej cytuję, prosząc o odejście od monitora osoby o słabych nerwach:
Michał był tłusty, zdrów najzupełniej,
Z buzią okrągłą jak księżyc w pełni,
Jędrna jak orzech, śliczną rumianą,
Jadł i pił wszystko, co na stół dano.
Raz gdy mu zupę stawia służąca,
On stąd ni zowąd talerz odtrąca,
Mama go łaje, a Michaś w sprzeczki:
„Nie chce i nie chce ani łyżeczki!”
Nazajutrz Michaś tak schudł nieboże,
Że go nikt w domu poznać nie może,
Dają do stołu, on znowu w sprzeczki,
Nie chce jeść zupy ani łyżeczki.
Nie słuchać starszych, rzecz bardzo brzydka,
W czwartym dniu Michaś wychudł jak nitka,
W piątym coś w piersiach i w gardle dusi,
Kto nie je zupy, ten umrzeć musi.
Tak też z Michasiem – był zdrów i tłusty,
Pięć dni nic nie jadł – umarł na szósty…
Samozwaniec wspomina na koniec: „My obie z siostrą [młodą Magdaleną Kossak, późniejszej poetce – Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej – przyp. red. PK], jako małe dziewczynki, po przeczytaniu właśnie tej bajeczki wsuwałyśmy zupsko, którego jakeśmy nie lubiły, na akord”.
GDZIE SĄ FRASZKI.PL DOMAGAM SIĘ POWROTU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!